Koszykarze Asseco Prokom Gdynia wygrali wyjazdowy mecz z Montepaschi Siena po dogrywce 95:88 w 10. kolejce Euroligi. Mistrzowie Polski nie awansowali do czołowej szesnastki rozgrywek. W grupie zajęli ostatnie miejsce i odpadli z rywalizacji.
Było to najbardziej zaskakujące spotkanie w sezonie mistrzów Polski. Zespół z Gdyni miał dwie różne połowy. W pierwszej był tłem dla rywali, w drugiej wykorzystał dekoncentrację mistrzów Włoch i walczył ambitnie do końca, tak jakby od wyniku zależał jego dalszy los. Mimo braku awansu do fazy TOP 16 z honorem pożegnał się z Euroligą.
Początek był dla Asseco nieudany. W szóstej minucie goście przegrywali 8:24, ale "katastrofa" nastąpiła w drugiej kwarcie. Mistrzowie Polski przez blisko sześć minut nie zdołali zdobyć nawet punktu. Popełniali za to straty, błędy w obronie i ataku, co spowodowało, że w połowie tej części przegrywali 13:40. Największą przewagę gospodarze mieli pod koniec tego fragmentu, gdy dwukrotnie po rzutach zza linii 6,75 m prowadzili różnicą 28 punktów (46:18 i 48:20).
W pierwszej połowie koszykarze MDP trafili dziesięć razy za trzy punkty. Gościom nie udała się ta sztuka w żadnej z sześciu prób.
Po przerwie zespoły zamieniły się rolami. Zbyt pewni sukcesu Włosi spisywali się coraz gorzej, a gdynianie systematycznie zmniejszali przewagę faworytów. W 23. minucie Siena prowadziła 58:33, ale pod koniec tej kwarty jedynie 63:52. Trzecią kwartę Asseco wygrał 24:12, a ostatnią 24:13.
Do pierwszego remisu 68:68 doprowadził w 35. minucie rozgrywający mistrza Polski Jerel Blassingame rzutem zza linii 6,75 m. Drugi remis był kilkadziesiąt sekund później (71:71) po jednym wolnym Adama Hrycaniuka. Emocje sięgnęły zenitu, gdy 21-letni Mateusz Ponitka rzucił także za trzy punkty i podopieczni litewskiego trenera Kestutisa Kemzury prowadzili po raz pierwszy 76:79.
Rozgrywający MDP Bobbby Brown doprowadził do remisu; ponieważ gdynianie nie zdołali już zdobyć punktów mimo dwóch okazji, potrzebna była dogrywka.
W dodatkowym czasie gry mistrzowie Polski byli zdecydowanie lepsi od faworytów. Kapitan Łukasz Koszarek emanował spokojem i pewnością - wykorzystał w całym meczu wszystkie 11 rzutów wolnych. Rashid Mahalbasić walczył pod koszami i zakończył mecz z double-double - 18 pkt i 16 zbiórek, a Blassingame trafiał w najważniejszych momentach z dystansu.
Po rzutach wolnych Koszarka zespół z Trójmiasta prowadził 83:77 w 43. minucie. Rywale zmniejszyli jeszcze straty do różnicy dwóch punktów - 83:85, ale faulowani taktycznie mistrzowie Polski nie myli się z linii wolnych. Na 20 sekund przed końcem po kolejnych wolnych Koszarka zespół Asseco objął najwyższe prowadzenie 91:83.