Monotonny szum agregatów, trzask spawarek i ryk rozgrzewanych silników - to koncert, który od rana rozbrzmiewał nad rajdowym obozem i który będzie towarzyszył uczestnikom międzynarodowego rajdu Drezno-Wrocław do końca zmagań. Ekipy serwisowe przy akompaniamencie potężnej nawałnicy reanimowały rajdowe pojazdy całą noc, żeby zdążyć przed porannym startem do kolejnego etapu.
Dzisiejszy etap podzielony był na 3 odcinki - mówi Paweł Oleszczak, 1.miejsce w klasyfikacji generalnej samochodów. Pierwszy odcinek był trudny o tyle, że w lasach było bardzo dużo błota, w nocy padało i drogi zrobiły się strasznie śliskie. Musieliśmy uważać, żeby nie rozwalić się gdzieś na drzewie. Drugi odcinek specjalny był fajniejszy bo o wiele szybszy - dodaje Oleszczak.
Ostatni odcinek drugiego dnia zmagań maratonu Drezno-Wrocław dla większości załóg okazał się przeprawowym horrorem. Zaledwie kilkaset metrów od startu zawodnicy utknęli w głębokim rowie z wodą. Liny od wyciągarek, nie wytrzymując ogromnych przeciążeń, zrywały się jedna po drugiej. Robert Kufel z Dominikiem Samosiukiem jadący w barwach RMF 4racing Team sprawnie poradzili sobie z przeszkodą, po czym zawrócili żeby pomóc załodze zielonego Nissana Patrola.
Ten rów dosłownie pochłaniał samochody. Po tym jak urwaliśmy tam linę od wyciągarki, Robert z Dominikiem pomogli nam i strata z dzisiejszego dnia nie powinna tak bardzo zaważyć na wyniku - tłumaczy Paweł Oleszczak.
Po dwóch dniach zmagań załoga RMF 4racing Team zajmuje 3. pozycję.