Dziś o 18 ostatni, piąty finałowy mecz siatkarskiej PlusLigi. ZAKSA Kędzierzyn-Koźle podejmie u siebie Resovię Rzeszów. Bilety na to spotkanie wyprzedały się zaledwie w godzinę. Niektórzy kibice koczowali przed kasami dobę, aby zdobyć upragnioną wejściówkę.
Ostatni raz kibice oglądali piąty mecz w finale w 2007 roku, kiedy Skra Bełchatów mierzyła się z Jastrzębskim Węglem. Wówczas ZAKSA i Resovia plątały się w dole tabeli, ale układ sił się zmienił i w finale grają bezsprzecznie najlepsze drużyny w Polsce. Bijące rekordy oglądalności spotkania, nie stoją na razie na najwyższym siatkarskim poziomie, ale limit błędów jest tak mały, że o finezji nikt nie myśli.
Finałowe spotkania dostarczają nie lada emocji. Kiedy po dwóch pierwszych meczach w Kędzierzynie-Koźlu było 1:1, większość ekspertów była pewna, że w rzeszowskiej twierdzy Resovia przypieczętuje zdobycie drugiego tytułu z rzędu. Trzeci mecz tylko ich w tym upewnił, bo ekipa z Podkarpacia rozbiła ZAKSĘ 3:0. Ale wtedy coś się ruszyło - kędzierzynianie pokazali pazury i wrócili do gry.
Wskazanie faworyta dzisiejszego meczu, to zadanie karkołomne, bo rywale znają się na wylot i o zwycięstwie może zadecydować słynna "dyspozycja dnia". I choć to siatkarski banał, to jak ulał pasuje do finału całosezonowych zmagań.
Pojechaliśmy do Kędzierzyna ogromnie zdeterminowani i z wiarą, że możemy wygrać. Ale to jest finał i wyniku tego meczu nie można przewidzieć - powiedział Andrzej Kowal szkoleniowiec Asseco Resovii.
Ci, którzy nie zdołali kupić biletów, będą mogli śledzić wydarzenia w strefach kibica, które powstaną w Kędzierzynie-Koźlu i Opolu. Także sympatycy siatkówki w Rzeszowie będą mogli wspólnie przeżywać ostatni akord sezonu - na tamtejszym Rynku stanie olbrzymi telebim.