Mistrz olimpijski w rzucie młotem Wojciech Nowicki kończy powoli zasłużone wakacje. Już za niespełna dwa tygodnie rozpocznie przygotowania do nowego sezonu. "Myślę, że udało się odpowiednio zresetować, spojrzeć jeszcze na ten miniony czas z innej perspektywy i oczyścić głowę. Teraz już jednak nastawiam się na pracę i powrót do treningów" - mówi Nowicki w rozmowie z RMF FM.
Patryk Serwański, RMF FM: Zacznę od bardzo prostego pytania. Co słychać? Bo jesienią trochę o was lekkoatletach zapominamy, a przecież zaraz wracacie do treningów. Jak to wygląda w pana przypadku?
Wojciech Nowicki, mistrz świata w rzucie młotem: Wszystko jest w porządku. Zdrowie dopisuje. Nie musiałem leczyć żadnego urazu. Odpoczywałem w domu, spędzałem czas z rodziną. Teraz już powoli wracam do toku treningowego. Za niecałe dwa tygodnie wyjeżdżamy na pierwsze zgrupowanie w góry do Zakopanego i zaczynamy cykl przygotowań do sezonu 2023.
W tym minionym sezonie były i mistrzostwa Europy, i mistrzostwa świata. Sporo tych wyzwań, sporo stresów. Pan zawsze wygląda podczas zawodów na bardzo skupionego i spokojnego, ale tych myśli przez cały sezon przecież jest mnóstwo. Czy był potrzebny także taki mentalny odpoczynek?
Jak najbardziej. Po to jest to całe roztrenowanie, żeby odpoczęła także głowa. Dla mnie świetną odskocznią od reżimu treningowego jest rodzina. Myślę, że udało się odpowiednio zresetować, spojrzeć jeszcze na ten miniony czas z innej perspektywy i oczyścić głowę. Teraz już jednak nastawiam się na pracę i powrót do treningów.
Zapewne taki mentalny odpoczynek przydał się także pańskiej trenerce Joannie Fiodorow. Ona przyznawała, że obserwując pana podczas zawodów denerwowała się bardziej, niż jako zawodniczka. Dodatkowo wspominała, że bardzo zależało jej na tym, by zdobył pan medal. Po prostu na początku trochę obawiała się tego, co przyniesie wasza współpraca i czy wszystko uda się poukładać w taki sposób, że da to sukces.
Co ja mogę powiedzieć. Dla mnie to też był taki mały znak zapytania. Zmiana trenera zawsze niesie coś nowego, coś niespodziewanego. Nie podchodziłem do tego sceptycznie, ale na pewno z jakimś dystansem. Jak to będzie? Jak to się przełoży na sezon? Jak widać, obawy były nieuzasadnione. Stres oczywiście jest, bo jest presja wyniku i chęć, by zaprezentować się jak najlepiej. To normalny stan, który nam towarzyszy. Ja nie odczułem, że trenerka była jakoś mocno zestresowana. Może dobrze to kamuflowała.
Podczas tego okresu odpoczynku, roztrenowania trzeba też ukrócić kontakty z trenerką? W takcie roku spędzacie ze sobą mnóstwo czasu. Trzeba też od siebie odpocząć, nie dzwonić, nie wymieniać wiadomości?
Nie robimy tego z konieczności. Po prostu skupiamy się na własnych sprawach prywatnych. Ja zajmuje się rodziną. Asia ma swoje obowiązki, wakacje. W naturalny sposób poświęcamy sobie zdecydowanie mniej uwagi. Jednocześnie zdajemy sobie sprawę, że jak ruszą przygotowania, to spędzimy razem mnóstwo czasu. Taka separacja wpływa pozytywnie, bo po prostu czasami warto od siebie trochę odpocząć.
Biorąc pod uwagę pana sukcesy i poziom sportowy - jak trzeba sobie stawiać kolejne cele? Bardziej chodzi o konkretne miejsce, wynik, medal czy rezultat jaki chce się osiągnąć?
W moim przypadku zawsze liczy się rezultat. Po prostu dążę do tego, żeby rzucać jak najdalej. Zbliżyć się maksymalnie do rekordu życiowego albo go poprawić. To jest cel, który mnie motywuje. Konkretne miejsce to wypadkowa właśnie takiego myślenia, bo dopiero dobre, dalekie rzuty mogą przełożyć się na wysoką lokatę.