Piłkarski Mistrz Polski ma przed sobą rewanżowy pojedynek z norweskim Bodo/Glimt. Stawką spotkania będzie awans do 1/8 finału Ligi Konferencji. Na wyjeździe „Kolejorz” po przeciętnym meczu zremisował 0:0. Sprawa przejścia do kolejnej rundy wydaje się być otwarta.
Przed tygodniem w Norwegii Lech skupił się głównie na tym, by bramki nie stracić i to się udało. Goście mieli też jedną świetną okazję, by do Poznania wrócić ze zwycięstwem, ale Filip Marchwiński nie zdobył bramki. Pomocnik przestrzelił z kilku metrów. Wyjazdowy remis z Bodo/Glimt trzeba jednak uznać za niezły wynik "Kolejorza" przed rewanżem. Norweski zespół z niewielkiego miasta położonego na północy kraju potrafi bowiem grać w europejskich rozgrywkach, co udowodnił w poprzednim sezonie. Drużyna dotarła do ćwierćfinału Ligi Konferencji. Zatrzymała ją dopiero AS Roma. Wcześniej Bodo/Glimt wyeliminowało Celtic Glasgow czy AZ Alkmaar.
W Norwegii gra się systemem wiosna-jesień i już jakiś czas temu Bodo/Glimt wywalczyło wicemistrzostwo. Obecnie klub mógł tylko poprzez sparingi przygotowywać się do dwumeczu z Lechem.
Mieliśmy obóz przygotowawczy w Hiszpanii, gdzie mieliśmy okazję grać na obu typach murawy i szczerze mówiąc, czujemy się dobrze na sztucznej nawierzchni, jak i na trawie. Nie gra to dla nas żadnej roli. Byliśmy dobrze przygotowani dobrze na pierwszy mecz, ale to jest bardzo ważne, żeby wyciągać wnioski i uczyć się na każdym spotkaniu. Przyszło nam grać z naprawdę dobrym zespołem, ale my też jesteśmy świadomi naszej jakości - podkreślał trener Kjetil Knutsen.
Choć Bodo to w gruncie rzeczy niewielki klub to na transfery wydaje więcej niż Lech. Przykład? W sierpniu za 3 mln euro ściągnięto z duńskiego Aarhus Alberta Gronbaeka. Z kolei całkiem niedawno klub sprzedał do francuskiego Lorient młodego Norwega Joela Mugishę Mvukę za 5,5 mln euro. Piłkarz został jednak od razu wypożyczony do Bodo/Glimt i zagrał w pierwszym meczu z Lechem. To wszystko pokazuje, że Lech mierzy się z solidną ekipą, którą stać na awans. Jednak podobne plany ma także "Kolejorz".
Lech po słabym początku sezonu wychodzi na prostą. Udało się przejść grupę w Lidze Konferencji, a w tabeli Ekstraklasy drużyna z Poznania zajmuje 3. miejsce. Strata do prowadzącego Rakowa jest duża, ale sezon można uratować. Przejście Bodo/Glimt na pewno byłoby krokiem w dobrą stronę. Trener John van den Brom liczy na wsparcie fanów w wieczornym spotkaniu.
W rozgrywkach europejskich tylko jeden mecz u siebie zremisowaliśmy (z Hapoelem Beer Szewa 0:0 - przyp. red.), a pozostałe wygraliśmy. Na pewno będzie nam się lepiej grać na naszej murawie. Może nie jest tak szybka, jak ta w Norwegii, ale jest w bardzo dobrym stanie, bo niedawno ją wymienialiśmy. Cały czas szanse oceniam fifty-fifty. No może 51 do 49 dla nas, bo rywale zagrają nie przeciwko 11, ale 12 zawodnikom. Tym 12. będą nasi kibice, wiem, że na trybunach zasiądzie ok. 35-36 tysięcy i bardzo liczę na ich wsparcie - zadeklarował.
W tym roku Lech rozegrał na razie pięć spotkań w Ekstraklasie. Trudno mówić o wielkiej formie. Remisy 0:0 ze Stalą Mielec i 2:2 z Miedzią Legnica. Do tego dwa zwycięstwa po 1:0 - nad Miedzią oraz Wisłą Płock. Bilans uzupełnia porażka 1:2 z Zagłębiem Lubin sprzed kilku dni.
Dziś pierwszy gwizdek w Poznaniu usłyszymy o godz. 21:00.