Holender Rafael van der Vaart przyznał, że teatralnymi gestami pomógł sędziemu podjąć decyzję o pokazaniu Robertowi Lewandowskiemu czerwonej kartki w sobotnim meczu Bundesligi. "Zrobiłem mały teatrzyk" - stwierdził. Borussia Dortmund z trzema Polakami w składzie przegrała z Hamburgerem SV 1:4.
Lewandowski zobaczył czerwoną kartkę w 30. minucie - kilkanaście minut po tym, jak zdobył bramkę dla swojego zespołu. Atakował piłkę w środkowej części boiska, ale nieopatrznie trafił w nogę Norwega Pera Ciljana Skjelbreda. Natychmiast znalazł się przy nim Van der Vaart, którego Polak odepchnął.
Holender przyznał teraz, że sytuacja nie była jednoznaczna. Widziałem, że arbiter był niezdecydowany. Nie był pewny, czy powinien pokazywać czerwień, a ta sytuacja jednoznacznie się do tego nie kwalifikowała. Postanowiłem zatem zareagować i zrobiłem mały teatrzyk. Zasiałem ziarno niepewności, a gdy sędzia podszedł do swojego asystenta, wiedziałem, że mogło mi się udać. Takie zachowanie to też jest element futbolu - stwierdził pomocnik HSV, cytowany w niemieckich mediach.
Piłkarz nie uważa jednak, by zrobił czy powiedział coś złego. To był bardzo trudny dla nas mecz, ale ta sytuacja na pewno nie odegrała większego wpływu na przebieg spotkania. Byliśmy drużyną lepszą i słusznie wygraliśmy - podsumował.
Deklaracją van der Vaarta i stwierdzeniem, że "takie zachowanie to też jest element futbolu", zdziwiony był szkoleniowiec Borussii Juergen Klopp. Nie wiem, po co w ogóle o czymś takim wspomina. To chyba najgorsze zdanie, jakie słyszałem na temat piłki nożnej w ostatnim czasie - stwierdził.
Borussia, w której grają jeszcze Jakub Błaszczykowski i Łukasz Piszczek, mimo porażki utrzymała drugie miejsce w tabeli. Prowadzi zaś Bayern Monachium z 15-punktową przewagą.
(edbie)