Wisła Kraków pokonała Koronę Kielce 3:2 w ostatnim meczu 2. kolejki piłkarskiej ekstraklasy. Bramkę na wagę zwycięstwa zdobył w doliczonym czasie gry z rzutu karnego Michał Chrapek. Dzięki wygranej zespół Franciszka Smudy awansował na czwarte miejsce w tabeli.
Mecze między Koroną i Wisłą zawsze zaliczane są do gorących spotkań piłkarskiej ekstraklasy, ale tym razem swoje dołożyła pogoda. Ponad 35 stopni Celsjusza w cieniu pokazywały termometry w Kielcach w chwili, gdy na stadionie przy Ściegiennego rozległ się pierwszy gwizdek. Prawie dziewięciotysięczna kielecka publiczność nie mogła narzekać na nudę.
Mecz w swoim stylu rozpoczęli gospodarze. Piłkarze Korony od pierwszych minut narzucili wysokie tempo gry. Na listę strzelców bezskutecznie próbowali się zapisać m.in. Artur Lenartowski i Piotr Malarczyk. Plany żółto-czerwonych znalazły szczęśliwy finał w 33. minucie. Najpierw strzał Lenartowskiego obronił Miśkiewicz, chwilę bramkarz Wisły później nie miał szans, gdy dobijał Golański. Stadion oszalał. Na krótko. Wiślacy wyrównali, gdy na trybunach jeszcze trwało świętowanie pierwszej bramki. Po strzale Łukasza Garguły piłka rykoszetem odbiła się od Pavola Stano i wpadła do bramki Zbigniewa Małkowskiego. Od tego momentu podopieczni Franciszka Smudy zdecydowanie poprawili swą grę.
Po zamianie stron remis utrzymywał się jeszcze do 58. minuty, kiedy strzałem z dystansu popisał się Garguła, zdobywając drugą bramkę w tym spotkaniu. Upał na Arenie Kielc stawał się jednak coraz trudniejszy do zniesienia. W 68. minucie sędzia skorzystał ze swojego uprawnienia i zarządził krótką przerwę na uzupełnienie płynów. Wykorzystali ją trenerzy na przekazanie wskazówek co do dalszej taktyki. Szkoleniowiec Korony wyraźnie mobilizował zespół. Skutecznie.
Korona wyraźnie przyspieszyła. W 80. minucie po podaniu Golańskiego sytuację wykorzystał Paweł Sobolewski i wyrównał wynik strzałem głową. Była to bardzo potrzebna bramka dla zespołu gospodarzy, którzy niemal do końca starali się postawić kropkę i zatrzymać w Kielcach trzy punkty. Bliski tego był, już w doliczonym czasie gry, Przemysław Trytko. Ale strzelił prosto w bramkarza Wisły. Ta sytuacja zemściła się dosłownie chwilę później. Wiślanie przeszli do szybkiego kontrataku, pozostawiając daleko z tyłu większość zawodników Korony. Sytuacje próbował ratować Paweł Golański - sfaulował Łukasza Burligę w polu karnym. Sędzia bez wahania podyktował jedenastkę, którą pewnie wykorzystał Michał Chrapek.