Roonie O'Sullivan będzie największą gwiazdą turnieju snookerowego Hot Shots Masters, który odbędzie się 10 listopada w Zielonej Górze. Z pomysłodawcą zawodów – Marcinem Nitschke – rozmawiał Patryk Serwański z redakcji sportowej RMF FM.
Patryk Serwański: Trudno zaprosić do Polski taką gwiazdę jak Roonie O'Sullivan?
Marcin Nitschke: Gros ludzi mówiło mi, że jest to niemożliwe. Dziś mamy już podpisaną umowę z O'Sullivanem, ale także z Alim Carterem czy Liangiem Wenbo. Ja zagram pokazowy mecz z O'Sullivanem. Nie ukrywam, że już ostro trenuję. Najbardziej cieszy mnie jednak zainteresowanie kibiców, nie tylko z Polski. Dostajemy e-maile z Niemiec, Bułgarii, Szwajcarii z pytaniami o przyjazd O'Sullivana. Bardzo ciężko pracowaliśmy z firmą Music Art, żeby udało się to wszystko zorganizować.
Negocjacje trwały długo. To był trudny proces?
Nie jest łatwo ściągnąć najlepszych zawodowców na świecie. Każdy z nich ma menedżera i ustaloną kwotę za przyjazd na taki turniej. Do tego O'Sullivan to bardzo specyficzny, kontrowersyjny gracz. Nie odpowiada na każde tego typu zapytanie. Ja miałem okazje poznać go kilka lat temu. Grałem też w mistrzostwach Europy, mistrzostwach Świata, jestem więc w tym gronie rozpoznawalny i myślę, że to także odegrało jakąś rolę. To będzie już trzeci turniej Hot Shots Masters - gościli u nas Shawn Murphy, Mark Selby, ale to, co dzieje się teraz przy okazji zaproszenia O'Sullivana to jest coś niesamowitego. Ludzie mają pozytywnego fioła, zasypują nas zapytaniami. To jest wspaniałe.
Pan zagra pokazowy mecz z O'Sullivanem, ale wystąpi Pan w dwóch rolach - gracza i organizatora.
Na pewno jestem w gorszej sytuacji. W poprzednich edycjach zawodów miałem ten sam problem. Składałem się do uderzenia, ale myślałem, czy pod względem organizacyjnym wszystko działa tak, jak powinno. Nie ma sensu za bardzo myśleć o tym meczu. Po prostu przygotuje się tak dobrze jak tylko to możliwe. Mam nadzieję, że nie zawiodę kibiców i pokażę polski kunszt snookera. Ważne, żeby pamiętać, że moim celem nie jest pokonanie O'Sullivana tylko promowanie dyscypliny wśród najmłodszych. Poza tym dla kibiców wizyta takiej gwiazdy to spore wydarzenie, a przecież nie każdego fana stać na wyjazd do Londynu na ważny snookerowy turniej. U nas, zapewniam, bilety będą w bardzo przystępnych cenach. Warto pokazać, że gwiazdy snookera mogą przyjechać do Polski, do Zielonej Góry - ten turniej to udowadnia.
W Polsce istnieje coś takiego jak głód snookera. Sporo osób się tym interesuje, ale rzadko przyjeżdżają do nas gwiazdy?
W 2008 roku do Warszawy przyjechał między innymi Steve Davis. Grałem z nim i zrobiłem wtedy "brejka" 101 punktów. Naprawdę mamy dobrych zawodników. Mamy wicemistrza Europy Krzysztofa Wróbla, mamy Mateusza Baranowskiego - wicemistrza Europy do lat 17, mamy Adama Stefanowa, brązowego medalistę mistrzostw Europy, mamy fenomenalnego Kacpra Filipiaka. W latach 80., i 90. bilard i snooker były bardzo popularne. Teraz to wraca. Widzę to frekwencji w moim klubie. Przychodzą dzieciaki, młodzież, kobiety - to bardzo pozytywne. W skali roku przychodzi do nas półtora tysiąca osób więcej. Ciężko pracujemy nad tym, żeby rozwijać snookera w Polsce. Często jednak spotykam osoby, które doskonale znają się na dyscyplinie, oglądają mecze, rozumieją co dzieje się na stole, ale sami nigdy nie grali. Potencjał jest, jeśli chodzi o rozwój snookera w naszym kraju to jestem optymistą.
Jak wygląda snookerowy trening?
Profesjonalnemu snookerzyście towarzyszy sztab ludzi od fizjoterapeuty do psychologa sportu. Oczywiście oprócz treningu przy stole ważny jest trening ogólnorozwojowy. Ci najlepsi trenują trzy razy dziennie. Widziałem takie treningi w World Snooker Academy w Sheffield. Trenuje się trzy godziny, potem przerwa, trzy godziny przerwa i jeszcze trzy godziny. Zawodowi gracze poświęcają się grze w stu procentach. Jest tylko snooker, jedzenie i spanie. To, co potem widać w telewizji to jest pigułka najlepszego snookera na świecie, ale to wymaga wielkiej pracy. Ja po 19 latach gry mam zawodowe skrzywienie kręgosłupa. Często ktoś mnie pyta: Co to jest ten snooker, uderzanie w kulki? Mówię wtedy: zapraszam do stołu. I po półgodzinie gry takiej osobie ciężko wyprostować rękę. Trening to jest sekwencja różnych układów, to jest strategiczne myślenie, wyprzedzanie ruchów przeciwnika. To takie szachy - trzeba przewidywać, co planuje przeciwnik.
Gdybyś ktoś chciałby zacząć przygodę z tą grą, to w jaki ekwipunek musi zainwestować, ile kosztuje granie w snookera?
U mnie w klubie trening dwa razy w tygodniu przez godzinę z trenerem i profesjonalnym sprzętem to koszt 220 złotych za miesiąc. Nie ma potrzeby kupowania od razu całego ekwipunku, bo nie wiadomo, czy po kilku miesiącach ktoś się nie zniechęci. Rodzice często przychodzą do mnie i chcą od razu kupić dziecku drogi kij. Ja tonuję takie nastroje, tłumaczę, że to na początku zupełnie niepotrzebne. A jeśli chodzi o konkretne kwoty, to kij może kosztować 250 złotych, ale także 5000. Można powiedzieć, że można znaleźć coś na każdą kieszeń.
Kiedy trzeba rozpocząć treningi, żeby móc strać się naprawdę dobrym graczem?
W snookerze można rozpocząć treningi nawet bardzo późno i osiągnąć sukces. Trzeba tylko trenować codziennie po kilka godzin. Świetnym przykładem jest Jarek Kowalski, dwukrotny mistrz Polski seniorów i medalista drużynowych mistrzostw Europy, a zaczynał treningi w wieku 26 lat. To pokazuje, że jeśli jest determinacja, zaangażowanie, serce to można osiągnąć wysoki poziom, ale jeśli myślimy o Main Tourze, walce z najlepszymi trzeba zaczynać w wieku 7-8 lat. Od tego roku będą mogły u mnie ćwiczyć nawet 4-5 latki. Kupiliśmy specjalny stół i nawet takie małe szkraby będą mogły u mnie grać. Od początku będą mentalnie oswajać się ze stołem.
Snooker to dyscyplina długowieczna. Można grać nawet w dość zaawansowanym dla sportowca wieku.
Steve Davis, ponad 50 lat a ciągle jest w czołowej "16" światowego rankingu. Kolejny przykład Jimmy White, kolejny 50-latek, wielokrotny wicemistrz świata, legenda snookera nadal jeździ na zawody. To pokazuje, że można grać naprawdę długo.