Słoweniec Tadej Pogacar, zwycięzca tegorocznych Tour de France i Giro d'Italia, zdobył w niedzielę w Zurychu tytuł mistrza świata w wyścigu ze startu wspólnego elity, kompletując rzadki w kolarstwie hat-trick. Pogacar zwyciężył w fantastycznym stylu. Na 274-kilometrowej pagórkowatej trasie zaatakował już 100 km przed metą.
26-letni Pogacar triumfował po 100-kilometrowej ucieczce, wyprzedzając o 34 sekundy Australijczyka Bena O'Connora oraz o 58 sekund broniącego tytułu Holendra Mathieu van der Poela.
Do wyścigu o mistrzostwo świata ze startu wspólnego kolarze wyruszyli z Winterthur, meta była w Zurychu (Szwajcaria).
Pogacar zwyciężył w fantastycznym stylu. Na 274-kilometrowej pagórkowatej trasie zaatakował już 100 km przed metą. Najpierw przeskoczył do 16-osobowej ucieczki, później przez pewien czas jechał ze swoim kolegą klubowym z UAE Team Emirates, reprezentantem Francji Pavlem Sivakovem, a ostatnie 51,7 km - samotnie.
Jak się okazało, była to najdłuższa samotna ucieczka po mistrzostwo świata od 1968 roku, gdy sięgnął po nie na torze Imola Włoch Vittorio Adorni, pokonując w pojedynkę dystans 90 km.
Kilkanaście kilometrów przed metą Słoweniec przeżywał lekki kryzys i jego przewaga nad grupką pościgową stopniała do 40 sekund, ale na zjazdach odpoczął i znów zaczął nadrabiać nad rywalami. Dojechał do mety niezagrożony.
To jego pierwszy tytuł mistrza świata w karierze.