Piłkarze Arki Gdynia wygrali na wyjeździe z zawodnikami Wigry Suwałki 3:0 w pierwszym półfinałowym meczu Pucharu Polski. Gole dla drużyny z Trójmiasta strzelili Mateusz Szwoch, Rafał Siemaszko i Dariusz Formella.
Komplet publiczności na trybunach, ponad sześćdziesięciu akredytowanych dziennikarzy... innymi słowy najważniejszy mecz w historii drużyny Wigry Suwałki. Pierwszoligowiec w tegorocznym Pucharze Polski idzie jak burza i chciał zrobić wszystko, aby 70-lecie klubu zostało okraszone występem na Stadionie Narodowym w Warszawie.
Drużyna z Suwalszczyzny wygrywała wcześniej z Bruk-Bet Termalicą Nieciecza, Górnikiem Zabrze, a ostatnią przeszkodą w drodze do finału miał być ekstraklasowy beniaminek, Arka Gdynia. Te drużyny w poprzednim sezonie rywalizowały ze sobą dwukrotnie: w Gdyni górą byli zawodnicy Wigier, wygrali 2:0. Natomiast w Suwałkach lepsza była Arka, która zwyciężyła 1:0.
Niestety piłkarze nie stanęli na wysokości zadania. W pierwszej połowie brakowało efektownej gry i strzałów na bramkę. Ekipa z Gdyni rozpoczęła to spotkanie bardzo zachowawczo. Choć obie drużyny dzieli jedna klasa rozgrywek, w ogóle nie było tego widać na boisku.
Gospodarze najlepszą okazję mieli w 7. minucie. Wówczas ładną akcję wykończył Damian Kądzior, jednak strzał wybronił bramkarz Arki Pavels Steinbors. Piłkarze z Suwałk grali bardzo odważnie, ale nie byli tak konkretni w swojej grze, jak podopieczni Grzegorza Nicińskiego.
Arka w pierwszej połowie stworzyła właściwie jedną dobrą okazję - w 37. minucie groźny strzał Dariusza Formelli zablokował ręką Václav Cverna. Sędzia bez namysłu podyktował rzut karny, który wykorzystał Mateusz Szwoch. Drużna z Suwalszczyzny robiła wszystko co mogła, aby odmienić losy meczu. Próbował Łukasz Wroński i Mateusz Radecki, ale piłka za każdym razem przelatywała nad poprzeczką.
Druga połowa niewiele różniła się od pierwszej. Wigry atakowały, ale na końcu zawsze brakowało dokładności. Z drugiej strony Arka zagęściła linię obrony i czyhała na kontrataki. W 68. minucie dośrodkowanie Mateusza Szwocha wykorzystał Rafał Siemaszko, który wyskoczył wyżej od obrońców gospodarzy i przelobował bramkarza Wigier, Damiana Podleśnego.
Gospodarze robili wszystko, aby zdobyć kontaktową bramkę, ale to Arka pokonała bramkarza po raz trzeci. W doliczonym czasie Miroslav Božok wbiegł w pole karne aż do linii końcowej, wycofał na 7 metr do Dariusza Formelli, a ten wpakował piłkę do pustej bramki.
Gdynianie ostatecznie wygrali 3:0 i są jedną nogą w finale Pucharu Polski. Zadecydowała boiskowa mądrość i doświadczenie. Jeśli "żółto-niebiescy" zagrają tak samo w rewanżu, mogą już rezerwować bilety do Warszawy.
(łł)