"Jestem dumny z naszej drużyny, bo przez cały turniej grali tak, jak na mistrzów świata przystało" - komentuję postawę polskich siatkarzy w Pucharze Świata Paweł Papke. Prezes PZPS w porannej rozmowie na antenie RMF FM dziękował biało-czerwonym za dziesięć kolejnych zwycięstw i usprawiedliwiał porażkę 1:3 z Włochami. "Oni zagrali na maksimum swoich możliwości. A ja i tak nie wyobrażam sobie sytuacji, że zabraknie nas na Igrzyskach w Rio de Janeiro" - podkreśla.
Kacper Merk, RMF FM: To Włosi zagrali tak dobrze, czy my tak słabo?
Paweł Papke: Włosi zagrali na maksimum swoich możliwości, widać ile dla tej drużyny znaczy naturalizowany Kubańczyk Osmany Juantorena. Także dzięki jego postawie rywale pokazali wielką klasę i chociaż uważam, że my też zagraliśmy dobrze, musieliśmy uznać ich wyższość.
Odczuwa pan duży żal z tego powodu?
Przede wszystkim jestem dumny z naszej drużyny. Bez względu na zakończenie, Polacy grali w tym Pucharze Świata tak, jak na mistrzów świata przystało. Prezentowali równą i wysoką formę, odnieśli dziesięć kolejnych zwycięstw i byli blisko triumfu w całym turnieju. Po cichu liczę, że może to jeszcze nie koniec, że może Argentyna wyciągnie do nas rękę i pokona USA, dzięki czemu jednak awansujemy na Igrzyska Olimpijskie. Ale jeśli nie i tak trudno mieć do chłopaków żal o cokolwiek.
Można narzekać na formułę turnieju?
Formuła była ustalona ponad rok temu, na takich samych zasadach grano o kwalifikacje olimpijskie cztery i osiem lat temu. Owszem, wtedy awans miały zapewnione trzy najlepsze zespoły, dziś tylko dwa. Ale wiedzieliśmy o tym od początku i nie ma sensu o tym dyskutować. Oczywiście głęboko w sercu czuję ból, że po tak fantastycznym turnieju i dziesięciu zwycięstwach najprawdopodobniej nie uda nam się już teraz zakwalifikować na Igrzyska Olimpijskie.
Ale na Igrzyska tak czy siak pojedziemy?
Nie wyobrażam sobie, by mogło być inaczej. Poza Pucharem Świata będziemy mieli jeszcze dwie możliwości uzyskania olimpijskich nominacji: w styczniu europejskie kwalifikacje w Berlinie i w maju turniej interkontynentalny w Tokio. Ten pierwszy będzie znacznie trudniejszy, bo z ośmiu uczestników awans wywalczy tylko zwycięzca. Ale już w Japonii będą do wzięcia aż cztery miejsca, a liczba uczestników pozostanie na tym samym poziomie.
Ale to oznacza kolejne ciężkie spotkania.
Na pewno skomplikuje to nieco kwestie odpoczynku w sezonie olimpijskim, bo gdyby udało się awansować już teraz, w styczniu i maju mielibyśmy wolne.
A tu jeszcze za dwa tygodnie startują mistrzostwa Europy.
Oczywiście Polska, podobnie jak Włochy i Rosja, będą wycieńczone po Pucharze Świata, co automatycznie stawia w roli faworytów Francję, Serbię, Niemcy czy Bułgarię. Czyli drużyny, dla których mistrzostwa Europy to najważniejsza impreza w sezonie. Ale reprezentacja Polski ma tak olbrzymi potencjał, że cały czas będzie jednym z głównych kandydatów do zwycięstwa. Mistrzom świata nie wypada stawiać innych celów, niż medale każdej kolejnej imprezy. Owszem, nie zawsze będzie to złoty medal, ale trudno stawiać sobie za cel tylko wyjście z grupy.