W tym roku rzuca młotem najdalej na świecie. Paweł Fajdek chce w Pekinie obronić tytuł mistrza świata wywalczony dwa lata temu w Moskwie. „W Chinach nie będą się liczyły rekordowe, dalekie rzuty. Ważne by po prostu rzucić dalej od rywali” – mówi polski młociarz w rozmowie z RMF FM tuż przed wylotem do Pekinu.
Patryk Serwański: Zachwyca pan formą w ostatnich miesiącach. Widzą to dziennikarze, widzą kibice. Cel na Pekin to złoto?
Paweł Fajdek: Nie jestem jedynym facetem na świecie, który chce tego dokonać. Będzie kilku groźny rywale, ale oczywiście postaram się zrobić wszystko, by wygrać kolejne zawody. Mam nadzieję, że szczęście dopisze mi tak, jak w całym tym sezonie.
A czy pańska forma może już przed mistrzostwami trochę deprymować rywali? Może oni już teraz wiedzą, że jest pan nieosiągalny.
Ciężko to oceniać. Dwa lata temu Kristian Pars wygrywał wszystkie zawody, ale to ja zdobyłem złoto mistrzostw świata. To jest tylko sport. To jest nieobliczalne. Nie da się powiedzieć, komu jaki medal przypadnie. Inaczej to wszystko nie miałoby sensu. Trzeba robić swoje, walczyć ze wszystkich sił i starać się realizować marzenia.
Jest pan w stanie jeszcze wyśrubować swój tegoroczny wynik, a także rekord Polski?
Nie jest to mój cel na Pekin. To już druga połowa sierpnia, miałem sporo startów i nie szykuję się na rekordowe rzuty. Będę skupiał się na tym, żeby rzucać dobrze technicznie i zaliczać wszystkie próby. A co to przyniesie? Zobaczymy. Na rekord Polski mam czas. Jak nie w tym sezonie, to w następnym.
W światowych tabelach nie tylko pan jest wysoko. Patrząc na tegoroczne rezultaty możemy liczyć w Pekinie na 4-5 medali.
Szczególnie w konkurencjach technicznych mamy dużo medalowych szans. Teoretycznie możemy pokusić się o 4-5 miejsc na podium. Bardzo lubimy niespodzianki i mamy w reprezentacji kilka osób, które na to stać. Nie zapominajmy, że w Pekinie będą panować specyficzne warunki. W przypadku konkurencji biegowych najgroźniejsi będę ci, którzy najszybciej się przystosują. Wiadomo: smog, wilgotność, temperatura. To nie są idealne warunki.
Czy podczas takiej dużej imprezy macie czas jako reprezentacja, żeby usiąść na kolacji, pogadać? Trochę uciec myślami od tego co najważniejsze.
Ja już od tego uciekłem. Nie poleciałem na zgrupowanie do Japonii. Jedziemy praktycznie w ostatniej chwili. Na miejscu zaliczę dwa rozruchy i już będą eliminacje. Oczywiście ważne, by w reprezentacji była dobra atmosfera. I tak to wygląda już na miejscu startu.
Medal zdobyty przez kogoś z ekipy nakręca resztę zawodników?
Oczywiście. Pamiętam jak na Młodzieżowych Mistrzostwach Europy zdobyliśmy kilkanaście medali. Część osób bardzo się motywowała medalami kolegów. Nie chcieli wracać do domu bez medalu, bo byłoby im po prostu wstyd. To szczególnie działa na młodych zawodników. Oni dobijają do czołówki i potrafią wykrzesać z siebie masę energii i sił.