"Nastrój jest bojowy, ale bardzo stonowany" - mówił Adam Małysz dziennikarzowi RMF FM Patrykowi Serwańskiemu tuż przed wylotem na Rajd Dakar. Podkreślał, że do startu podchodzi na luzie, choć jest skoncentrowany: "W skokach na zawody zawsze jechałem jako faworyt, więc oczekiwania zawsze były większe i większy stres. Teraz jadę na luzie".
Patryk Serwański: Nastrój się zmienił od naszych ostatnich rozmów czy cały czas jest bojowy, ale taki - nazwijmy to - stonowany?
Adam Małysz: Jest bojowy, ale bardzo stonowany. Nie ma jakiejś takiej "agresywy" czy czegoś. Nie, naprawdę, ja podchodzę do tego bardzo luźno. Może dlatego, że jak byłem w skokach, to jechałem zawsze jako faworyt, więc oczekiwania zawsze były dużo bardziej inne - zawsze były większe i większy stres. Teraz jadę na luzie. No wiadomo, że trzeba być skoncentrowanym, bo to jest najtrudniejszy rajd, jaki jest na świecie, ale też jeśli się nie ma takich oczekiwań, to jest łatwiej się do tego pewnie i przygotować, i później zaaklimatyzować. Wiem to również od innych zawodników, że jak już później przychodzi to napięcie, to popełniają częściej jakieś błędy niż wtedy, jak jadą bardzo na luzie.
A czy mimo Twojego ogromnego doświadczenia sportowego, wielu imprez na najwyższym światowym poziomie, jeśli chodzi o skoki, jest w Tobie trochę stresu, nerwów, tremy?
To zawsze jest tak, że ten stres i te nerwy dopiero przed samym startem się u mnie pojawiają. Czyli nawet jeśli jestem w miarę spokojny wcześniej, to później, zanim wsiądę do samochodu, to jest ten stres. Później, jak już ruszę i już jedziemy, to znów jest zupełnie inaczej - to jest pełna koncentracja i zazwyczaj - przynajmniej jak do tej pory - była wielka przyjemność z tej jazdy. Mam nadzieję, że tak pozostanie.
I na koniec zapytam jeszcze o tą koncentrację, bo w skokach to wygląda troszeczkę inaczej. Przygotowujesz się w ciągu dnia do dwóch, trzech skoków, biorąc pod uwagę jeszcze kwalifikacje, następnego dnia jest drugi konkurs i potem kilka dni odpoczynku. A tutaj ta koncentracja musi być zachowana przez kilkanaście dni i to przez cały dzień. Nie ma takiego momentu kulminacyjnego w postaci skoku, tylko jest ileś tych godzin. To jest jakaś różnica w przygotowaniu mentalnym?
Na pewno jest to różnica i na pewno wielka, choćby z tego powodu, że ta koncentracja musi być dużo dłuższa już podczas samego startu czy zawodów. Tak, jak mówię: na pewno na tym etapie, na którym ja jestem w tym momencie, to jest mi może o tyle łatwiej, że właśnie nie ma aż takich oczekiwań. Wiadomo, że tam ludzie czasem chodzą i mówią: "No to co? Do wygrania w Dakarze". Ja się tylko uśmiecham. No i co mogę więcej powiedzieć? Zawsze te oczekiwania były takie, że jadę walczyć o podium. Teraz ja jestem naprawdę świadomy tego, że w tym momencie ja nie jestem w stanie walczyć o to najwyższe podium. Na pewno naszym głównym celem jest to, żeby stanąć na mecie. Jeśli pojedziemy naprawdę dobrze, płynnie, bez żadnych przygód większych, to jest szansa na pewno na niezłe miejsce i na tym się będziemy koncentrować.
Śniło Ci się już coś, jak ci się jedzie?
Najlepsze było to, że wczoraj śniły mi się skoki. W Hakkubie skakałem i wylądowałem za tymi schodami, jak stoją sędziowie i pokazują metry. Ale odchyliłem się do tyłu i wyhamowałem tam na końcu i każdy brawo bił. To jest dziwne, ale...
Daleko za tymi schodami?
No, tam gdzieś w granicach punktu konstrukcyjnego.
Przeczytaj o najważniejszych sportowych wydarzeniach 2011 roku w naszym specjalnym raporcie