Liverpool, który choć przegrywał 0:2 i 1:3, pokonał Borussię Dortmund 4:3, broniąca trofeum Sevilla Grzegorza Krychowiaka, która po karnych wyeliminowała Athletic Bilbao, inny hiszpański klub - Villarreal oraz Szachtar Donieck to półfinaliści piłkarskiej Ligi Europejskiej. Przed rozpoczęciem ćwierćfinałów największe emocje budziła rywalizacja Borussii z Liverpoolem, prowadzonym przez jej niedawnego trenera Juergena Kloppa. Remis 1:1 przed tygodniem w Niemczech sprawił, że faworytem rewanżu wydawał się zespół angielski, ale to rywale, z Łukaszem Piszczkiem w składzie, odnotowali wymarzony początek.
Po trafieniach Ormianina Henricha Mchitarjana i Gabończyka Pierre-Emericka Aubameyanga goście już w dziewiątej minucie prowadzili 2:0. Nadzieje w serca fanów "The Reds" wlał trzy minuty po przerwie Belg Divock Origi, ale po kolejnych dziewięciu Marco Reus ostudził zapędy miejscowych. Jak się jednak okazało, nie na długo.
W 66. minucie Brazylijczyk Philippe Coutinho zdobył kontaktowego gola, a w 78. Francuz Mamadou Sakho wyrównał na 3:3. Gospodarze niesieni wspaniałym dopingiem grali do końca w iście... niemieckim stylu. Bramkę na wagę zwycięstwa i awansu już w doliczonym przez sędziego czasie gry strzelił głową Chorwat Dejan Lovren. 4:3.
Klopp powiedział po ostatnim gwizdku arbitra, że ciężko wyjaśnić przebieg spotkania.
Wspaniała noc. Nie wiem, co sprawiło, że odwróciliśmy losy meczu. Każdemu z rezerwowych mówiłem tylko, że nie interesuje mnie wynik końcowy, lecz mają pokazać charakter, rzucić na szalę wszystko, co najlepsze. Myślę, że po takim widowisku nikt nie powinien być smutny, a kibicom obu drużyn chciałbym przypomnieć, że futbol to w sumie tylko zabawa - powiedział niemiecki szkoleniowiec "The Reds".
Byliśmy blisko milowego kroku do realizacji naszego celu, ale nie zrobilismy go. Od stanu 3:1 jakby straciliśmy głowę, a wielkie ryzyko opłaciło się Liverpoolu - przyznał z kolei trener Borussii Thomas Tuchel. Natomiast pomocnik Marco Reus podkreślił, że trudno znaleźć słowa i racjonalnie wytłumaczyć to, co się stało.
W 19. tegorocznym występie zespół BVB doznał pierwszej porażki, ale jakże kosztownej i w jakże dramatycznych okolicznościach, po meczu, który będzie długo wspominany.
Cóż za mecz. Wyjątkowa noc na Anfield - napisał na Twitterze były reprezentant Niemiec i zawodnik Liverpoolu Dietmar Hamann. Wielki powrót Liverpoolu - ocenił Patrick Kluivert, a Antonie Griezmann, którego dwie bramki w środę zdecydowały o wyeliminowaniu Barcelony przez Atletico Madryt z Champions League, podsumował krótko: "Kocham futbol!!!!".
Sympatycy Liverpoolu zaczęli przypominać finał Ligi Mistrzów z 2005 roku, kiedy ich ulubieńcy, z Jerzym Dudkiem w bramce, przegrywali 0:3 z Milanem, a sięgnęli po Puchar Europy, a niektórzy już uznali, że Klopp tym jednym meczem zapisał się na trwałe w historii słynnego klubu.
"Magiczny wieczór Kloppa", "Dramat na Anfield", "Gorzka porażka po najbardziej zwariowanym meczu roku" - to z kolei tytuły z niemieckich mediów.
Emocji nie zabrało również w "derbach" Hiszpanii. Sevilla przed własną publicznością broniła jednobramkowej zaliczki po zwycięstwie 2:1 w Bilbao, ale to gracze Athletic w czwartek pierwsi zdobyli gola. W 57. minucie strzelił go niezawodny Aritz Aduriz. To jego 10. bramka w rozgrywkach, choć tym razem równie duży wkład w to, że piłka po jego strzale sprzed pola karnego znalazła się w siatce miał bramkarz gospodarzy David Soria.
Ekipa z Kraju Basków cieszyła się prowadzeniem niespełna dwie minuty. Spora w tym zasługa Krychowiaka, po którego zagraniu w poprzek pola karnego z bliska wyrównał Francuz Kevin Gameiro.
W 80. minucie Sevilla, która triumfowała w tych rozgrywkach w ubiegłym roku i dwa lata temu, straciła drugiego gola. Znowu nie bez winy swojego bramkarza, którego złe ustawienie i niezdecydowanie przy wyjściu do dośrodkowania wykorzystał Raul Garcia.
Na stadionie Sancheza Pizjuana konieczna była dogrywka, ale w niej rezultat się nie zmienił. W serii rzutów karnych pomylił się tylko Benat Etxebarria, którego strzał obronił Soria, odkupując część win z regulaminowych 90 minut. Jedną z "jedenastek" wykorzystał Krychowiak.
Świetną dyspozycję podtrzymał w czwartek Cedric Bakambu. Urodzony we Francji reprezentant Demokratycznej Republiki Konga po raz ósmy i dziewiąty wpisał się na listę strzelców w obecnym sezonie LE, a jego Villarreal pokonał w Pradze Spartę 4:2, czym przypieczętował awans do czołowej czwórki rozgrywek. Z 16 ostatnich bramek tej drużyny 25-letni napastnik uzyskał 11.
Goście prowadzili już w stolicy Czech 4:0 i zaczęli oszczędzać siły. Efektem tego były gole Borka Dockala i Ladislava Krejciego dla Sparty.
Jeszcze bardziej jednostronny charakter miała rywalizacja Szachtara Donieck z SC Braga. Zespół z Ukrainy wygrał w Portugalii 2:1, a w rewanżu we Lwowie zwyciężył 4:0. Wydarzeniem wieczoru były dwa samobójcze trafienia obrońcy Ricardo Ferreiry oraz 486. występ w barwach Szachtara Darijo Srny. Chorwat został tym samym klubowym rekordzistą w liczbie rozegranych meczów, dystansując Mychajło Sokołowskiego, który na początku lat 90. pracował jako trener w Stali Stalowa Wola.
Półfinały, których losowanie zaplanowano na piątek, odbędą się 28 kwietnia i 5 maja, a finał - 18 maja w Bazylei.