"Kara jest za surowa, ale regulamin trzeba czytać" - tak piłkarz Legii Marek Saganowski komentuje decyzję UEFA, która ukarała warszawski klub walkowerem za rewanżowy mecz 3. rundy kwalifikacji Ligi Mistrzów, przez co awans wywalczył Celtic Glasgow. Piłkarz przyznaje również, że wraz z kolegami z zespołu spodziewał się takiej decyzji.
W pierwszym spotkaniu Legia pokonała u siebie Celtic Glasgow 4:1, a w rewanżu wygrała na wyjeździe 2:0. W końcówce drugiego pojedynku na murawie pojawił się Bartosz Bereszyński, który - jak się później okazało - nie odbył kary zawieszenia za czerwoną kartkę otrzymaną jeszcze w poprzedniej edycji europejskich rozgrywek pucharowych. W tej sytuacji Celtic złożył protest, a UEFA zdecydowała o przyznaniu Szkotom walkoweru (3:0). Oznacza to, że wynik dwumeczu się wyrównał, a awans - dzięki bramce zdobytej przy Łazienkowskiej - wywalczył Celtic.
To zdecydowanie za surowa kara. Te cztery minuty, które zagrał Bartek, niczego nie zmieniły. Uważam, że bardziej adekwatna w tym wypadku byłaby kara finansowa. Sportowo przecież zmiażdżyliśmy Celtic. Regulamin jednak jest regulaminem i ta sytuacja pokazuje, że trzeba go uważnie czytać i pilnować takich spraw - komentuje Saganowski.
Przyznaje, że wciąż trudno mu uwierzyć w taki rozwój wypadków. Jeszcze wczoraj mieliśmy zapewniony udział w głównej części rywalizacji Ligi Europejskiej i szansę na wyczekiwany w Polsce awans do fazy grupowej Ligi Mistrzów, a dziś nie mamy nic... A co więcej, wygraliśmy z Celtikiem. Gdyby to była jakaś słabsza drużyna, to może mniej by bolało - podkreśla.
35-letni napastnik przyznaje jednak, że wraz z kolegami spodziewał się takiej decyzji. Już wracając samolotem do Polski do meczu rewanżowym dowiedzieliśmy się, że jest takie ryzyko. Przepisy mówią jasno - albo uniknęlibyśmy kary, albo walkower - mówi.
Podkreśla, że nie przypomina sobie, by kiedyś był już świadkiem podobnego przeoczenia. To ewenement na skalę europejską - ocenia.
Napastnik nie ukrywa żalu do osoby odpowiedzialnej za błąd, choć nie jest w stanie wskazać, kogo należy obwiniać za całe zamieszanie. Ten ktoś zaprzepaścił cały nasz wysiłek. My - piłkarze - zrobiliśmy ze swojej strony wszystko, by awansować - podkreśla.
Zawodnik ma też świadomość, że dla niego mogła to być jedna z ostatnich okazji na awans do rozgrywek grupowych LM. Wielka szkoda tej szansy, bo kolejna może się już nie zdarzyć... Ja oczywiście będę jednak wierzyć, że mi się to jeszcze uda - podsumowuje.
(edbie)