Warszawska Legia zwyciężyła 1:0 w sobotnim pojedynku z Lechem Poznań na szczycie piłkarskiej Ekstraklasy. Trafienie na miarę trzech punktów dał stołecznemu klubowi Ivica Vrdoljak, który w 86. minucie spotkania bezbłędnie wykorzystał rzut karny.
ZOBACZ ZAPIS RELACJI NA ŻYWO Z MECZU!
Mecz rozkręcił się dopiero w ostatnich dwudziestu minutach. Tempo przyspieszyło, obie drużyny stwarzały więcej sytuacji. I w końcu nadeszła 86. minuta - faulowany był Jakub Kosecki, Mateusz Możdżeń wyleciał z boiska z czerwoną kartką. Sędzia podyktował karnego, a piłkę ustawił sobie Ivica Vrdoljak. Bramkarz "Kolejorza" wyczuł go, ale Chorwat uderzył precyzyjnie i - jak się okazało - zapewnił Legii zwycięstwo, trzy punkty i niemal pewne mistrzostwo Polski.
Dzięki wygranej Legia ma już pięć punktów przewagi nad drugim w tabeli Lechem. Do końca sezonu pozostały trzy kolejki, a to oznacza, że zespół Jana Urbana musi w nich zdobyć przynajmniej cztery punkty - jeśli to się uda, w Warszawie będą cieszyć się z mistrzostwa po raz pierwszy od 2006 roku.
To był mecz z kategorii: "kto strzeli pierwszy bramkę, ten wygra". Gratuluję Legii, zdobycie przez nas mistrzostwa graniczy z cudem. Musimy sięgnąć po dziewięć punktów, ale zobaczymy, co się wydarzy.
W pierwszych 15-20 minutach było dużo niedokładności, potem nasza gra się poprawiła, ale generalnie lider nie pozwolił nam na wiele. Nie zagraliśmy dobrego spotkania. W końcówce walczyliśmy w osłabieniu, bardzo trudno było wtedy stworzyć sytuację, do tego niewiele czasu nam zostało.
Niestety musiałem dokonać trzech zmian wymuszonych kontuzjami. Ślusarski został dwukrotnie uderzony w kolano, Ceesay doznał urazu stawu skokowego, zmianę zgłosił też Wołąkiewicz. Dwa razy musiałem dokonywać korekt w bloku obronnym, dlatego wszystko nie wyglądało tak płynnie, jak wcześniej. Liczyliśmy m.in., że uda się nam wykorzystać wyjścia do przodu bocznych obrońców Legii, a także straty piłki przez ich środkowych pomocników. Tak się nie stało, nie zrealizowaliśmy swego planu. Temperatura powietrza sprawiła, że mecz nie był tak szybki, jakby mógł być. Upał miał decydujący wpływ może tylko na jakość. To nie było dobre widowisko.
Od początku spotkania było widać, że to my dążymy do strzelenia bramki, mieliśmy przewagę nad Lechem. Szkoda, że Michał Kucharczyk nie strzelił praktycznie do pustej bramki. Ale z drugiej strony może byśmy ich wkurzyli i mielibyśmy więcej problemów. W drugiej części było podobnie, chcieliśmy zdobyć gola, bo wiedzieliśmy o jaką stawkę toczy się gra, z kim rywalizujemy na własnym boisku. I to w końcu się udało.
Ogólnie byliśmy lepszym zespołem, bardziej zdeterminowanym, by uzyskać bramkę. Chwała chłopakom za dobre spotkanie, wytrzymanie odpowiedzialności. Zdawaliśmy sobie sprawę, że ten mecz może nas przybliżyć do mistrzostwa kraju. Ale tylko przybliżyć, to się jeszcze nie skończyło. Jeśli chodzi o rzut karny, trochę się zdziwiłem, że Władimir Dwaliszwili nie chciał strzelać. Byłem przekonany, że to on będzie wykonawcą. Zrobił to Ivica, okej, nie ma sprawy, ale ta sytuacja też daje mi do myślenia.
Na wiosnę zdobyliśmy najwięcej punktów w lidze, a w trzech ostatnich kolejkach będziemy dalej starali się wygrywać. Myślimy o tym, aby nie wypuścić takiej przewagi z rąk, bo to byłby kryminał.
Bramki: 1:0 Ivica Vrdoljak (86-karny).
Żółte kartki:
Legia Warszawa: Daniel Łukasik, Jakub Kosecki, Artur Jędrzejczyk,
Lech Poznań: Kebba Ceesay, Mateusz Możdżeń, Tomasz Kędziora.
Czerwona kartka - Lech Poznań: Mateusz Możdżeń (85).
Sędzia: Szymon Marciniak (Płock). Widzów: 29 416.
Legia Warszawa: Dusan Kuciak - Bartosz Bereszyński, Artur Jędrzejczyk, Inaki Astiz, Jakub Wawrzyniak - Michał Kucharczyk (77. Miroslav Radovic), Daniel Łukasik (62. Dominik Furman), Ivica Vrdoljak (87. Janusz Gol), Jakub Kosecki - Władimir Dwaliszwili, Marek Saganowski.
Lech Poznań: Krzysztof Kotorowski - Kebba Ceesay (34. Tomasz Kędziora), Hubert Wołąkiewicz (79. Karol Linetty), Marcin Kamiński, Luis Henriquez - Gergo Lovrencsics, Łukasz Trałka, Rafał Murawski, Kasper Hamalainen, Mateusz Możdżeń - Bartosz Ślusarski (24. Łukasz Teodorczyk).