Ali Eren Demirezen (10-0, 10 KO), niezwyciężony dotąd mistrz Europy WBO, skrzyżuje rękawice z Izu Ugonohem (18-1, 15 KO) na gali Tiger Fight Night Urban Jungle. Pojedynek odbędzie się 8 grudnia w gdańskiej Ergo Arenie. Niemiec tureckiego pochodzenia to niezwykle wymagający przeciwnik. Swoje dotychczasowe walki – łącznie z ostatnią z Sergiejem Werwejko w Hamburgu o tytuł mistrza Europy federacji WBO w kategorii ciężkiej – kończył, posyłając rywali na deski. Dla Izu grudniowe starcie przed własną publicznością będzie drugą walką w tym roku. Ostatnio w maju odniósł zwycięstwo nad Fredem Kassim po technicznej decyzji sędziów. Gdańszczanin w swojej karierze zwyciężył w osiemnastu z dotychczasowych dziewiętnastu walk. Piętnaście z nich rozstrzygnął przed czasem. Wydarzenie będzie też debiutem Dariusza "Tigera” Michalczewskiego w roli promotora. Na ponad miesiąc przed walką z Izu Ugonohem rozmawiał Paweł Pawłowski.
Paweł Pawłowski, RMF FM: Oglądałem fragmenty walki twojego najbliższego przeciwnika Ali Erena Demizerena z Sergiejem Werwejko. Według mnie kondycyjnie Ali wyglądał lepiej od swojego rywala. Czy jesteś gotowy na niepokonanego do tej pory Niemca tureckiego pochodzenia?
Izu Ugonoh: Tak. Dlatego też zdecydowałem się na tę walkę. Myślę, że jest to dobry zawodnik; dobry rywal dla mnie. Na pewno dzięki temu, że jest niepokonany, będzie czuł się bardzo pewny siebie. Będzie chciał zapisać kolejne zwycięstwo na swoim koncie. Ja mam jednak świadomość tego, że mam większe doświadczenie niż on i też walczyłem na większych arenach niżeli on. Wykorzystam to, co mam najlepsze i to doświadczenie, które już posiadam. Myślę, że będzie to dobra walka.
Porozmawiajmy w takim razie o warunkach. Rywal jest od ciebie młodszy i nieco niższy. A jak to wygląda wagowo? Masa ciała przecież się zmienia. Gdzie są twoje atuty?
Wydaje mi się, że będę ważył do walki 107 kilogramów. Tak będę celował. Nie będzie to na pewno żadną nowością, że ruchliwość będzie tym, co przemawia na moją korzyść. Ali to zawodnik, który będzie do mnie przychodził. Będę chciał wykorzystać to, że on podchodzi za taką szczelną gardą, ale jest tam miejsce, żeby ulokować ciosy. Przy odpowiednim game planie, to powinien być zawodnik, który będzie mi pasował.
Dopytam jeszcze o kwestie kondycyjne. W ostatniej walce Werwejko był wymęczony. Chciał klinczować. Ali z tego klinczu się wyrywał i chciał się bić. Jesteś przygotowany na to, żeby te ostatnie, najcięższe rundy wytrzymać? No chyba, że położysz go na deski na samym początku...
Ja jestem zupełnie innym zawodnikiem niż Werwejko. Nie wiem też, jak on był przygotowany do tej walki. Moja walka jest zakontraktowana na 12 rund, więc to naprawdę jest ogromny wysiłek. Teraz trzeba dawać z siebie wszystko na treningu, żeby później jak najlepiej to wyglądało w ringu. Nie można zakładać, że walka zakończy się przed czasem. Jeśli tak się stanie, no to super. Natomiast zawodnik wchodzący do ringu, musi być przygotowany na 12 rund. Tak też jest zaplanowany mój trening i cały obóz, który rozpoczął się niedawno - żebym po prostu na tę walkę był gotowy.
Słyszałem, że trenujesz na tyle ciężko, że już pod koniec dnia jesteś wyczerpany i nie masz na nic siły.
Tak to powinno wyglądać. Wczoraj miałem w zasadzie dwa główne treningi. W sumie wyszły trzy, bo miałem jeszcze dodatkowe ćwiczenia. Trening zajmuje mi praktycznie cały dzień. Gdzieś tam pomiędzy treningami staram się odpocząć. Czasem udzielić jakiegoś wywiadu. Wiadomo, człowiek też musi zjeść. Przez te najbliższe tygodnie będę bardzo, bardzo zajęty. Ale jestem zadowolony, bo jest to coś, co lubię robić. Kiedy jestem w treningu, w gazie, to jakby wszystko w moim życiu lepiej funkcjonuje. To najlepsza z możliwych sytuacji. Codziennie rano wstaję i pierwsza myśl to przypomnienie nazwiska swojego najbliższego przeciwnika. Wtedy pamiętam, że muszę być w gotowości. W ogóle lubię tę ekscytację związaną z tym, że ma się konkretny cel. W tym przypadku jest to pas mistrza Europy. To jest coś, co pomogłoby mi zrobić kolejny krok do przodu i taki tytuł bardzo by mnie ucieszył.
Wróćmy zatem do przeszłości. Trenowałeś wcześniej kick-boxing. Czy to doświadczenie przenosisz teraz na boks? Daje ci to jakąś przewagę nad przeciwnikami?
To zależy, jak spojrzeć. Jak wchodziłem do boksu, to miałem podejście, że wszystko dopiero się zaczyna, a ja jestem świeżakiem. Miałem poczucie, że te największe sukcesy miałem jednak w kick-boxingu. Założyłem sobie, że uda mi się przełożyć te wszystkie sukcesy z ringów kick-bokserskich na bokserskie. Okazało się, że nie jest to wcale takie proste i nie da się tego zrobić w rok czy dwa. W kick-boxingu byłem mistrzem Europy i mistrzem świata. Tutaj jest taka piękna sytuacja, że będę miał szansę na to, żeby pas mistrz Europy wywalczyć. Natomiast wygrana w tej walce będzie mnie windowała w rankingach, co wówczas umożliwiłoby mi w 2019 bycie bardzo blisko walki o tytuł. Wydaje mi się, że te sukcesy, które miałem w kick-boxingu, sprawiły, że mam to poczucie, że można to zrobić i jest to absolutnie w moim zasięgu.
A w tym wszystkim pomagać będzie ci Dariusz "Tiger" Michalczewski - nowy promotor. Dlaczego związałeś się akurat z nim?
Nigdy nie przypuszczałem, że on zostanie promotorem. Spotkaliśmy się na takiej zasadzie, że obaj jesteśmy z Gdańska i obaj chcieliśmy coś zrobić. Ja chciałem zawalczyć. Tak się złożyło, że Dariusz Michalczewski w tym roku obchodzi swoje pięćdziesiąte urodziny i również miał na koncie pięćdziesiąt walk. Chcieliśmy mu na tej gali zorganizować jakiś jubileusz. Na jednym spotkaniu się nie skończyło, bo trzeba było to jakoś przygotować. Darka obecny wspólnik - Przemek Szymański - jest moim bardzo dobrym kolegą. Tak klocki zaczęły się układać, że Darek bardzo mocno się w ten projekt zaangażował i zobaczył wizję długofalową. Ja również dodatkowo odżyłem, bo wiadomo, że zawodnik, który myśli o jakichś większych sukcesach, nie może patrzeć tylko na każdą kolejną walkę, ale trzeba mieć długofalowy plan na trzy, cztery walki: gdzie można dojść i z kim można walczyć; jakie federacje nas interesują. I tak w zasadzie się stało, że zobaczyliśmy, że może to nie skończyć się tylko na jednej gali. Myślę, że jest to coś bardzo, bardzo korzystnego dla mnie osobiście, ale również dla polskiego boksu. Celem tej gali jest to, żeby wypromować innych, młodych pięściarzy, którzy za jakiś czas będą mieli szanse na to, żeby być może walczyć o jakieś tytuły. Ale gdzieś muszą zacząć. I myślę, że taka gala, gdzie będę miał walkę wieczoru - z czego bardzo się cieszę, że w swoim mieście będę mógł pełnić ogromną rolę - ale obok mnie będzie wielu bardzo dobrych pięściarzy z Polski i również, miejmy nadzieję, wschodzące gwiazdy polskiego boksu.