Rozstawiony z numerem 10. Hubert Hurkacz awansował do drugiej rundy wielkoszlemowego turnieju Australian Open. Polski tenisista na otwarcie wygrał w Melbourne z Białorusinem Jegorem Gierasimowem 6:2, 7:6 (7-3), 6:7 (5-7), 6:3.
Hurkacz po raz drugi zmierzył się ze 106. na światowej liście Gierasimowem. Pokonał go również w pierwszej rundzie ubiegłorocznej edycji innej imprezy wielkoszlemowej - US Open i wówczas wygrał 6:3, 6:4, 6:3.
W dzisiejszym meczu na początku pierwszej odsłony obaj zawodnicy mieli kłopoty z utrzymaniem podania i musieli bronić się przed jego stratą. O ile wrocławianin później poprawił się nieco pod względem serwisu, to Białorusin wciąż miał problemy w tym elemencie. Gierasimow ułatwił tym samym przeciwnikowi zadanie i Polak odskoczył na 5:1. Znacznie niżej notowany gracz nie chciał łatwo spasować i w końcówce obronił pięć piłek setowych, mając w międzyczasie dwa "break pointy". Hurkacz jednak dopiął swego i wydawało się, że teraz już łatwiej mu będzie budować przewagę w kolejnych partiach.
Było jednak inaczej - półfinalista ubiegłorocznej edycji Wimbledonu co prawda dość dobrze serwował, ale podczas wymian notował wiele pomyłek. W efekcie tego zarówno w drugim, jak i trzecim secie musiał gonić wynik. W odsłonie numer dwa dał się przełamać w trzecim gemie i za odrabianie strat zabrał się w ostatnim momencie, bo dopiero przy stanie 3:5. Tie-break układał się już po jego myśli - odskoczył na 4-0 i kontrolował sytuację.
W następnej partii nastąpiła jednak powtórka - tym razem Gierasimow prowadził 3:0 i 4:1. Hurkacz był coraz bardziej sfrustrowany swoimi prostymi błędami. Miał on dwie okazje na "breaka" przy remisie 5:5, ale nie skorzystał z żadnej z nich. W jednej z tych sytuacji Białorusin wyratował się, wygrywając wymianę złożoną z 33 uderzeń. Znów doszło do tie-breaka, który tym razem był znacznie bardziej wyrównany, a ostatnie dwa punkty zdobył tenisista z Mińska.
W trzecim gemie czwartego seta Polak był w opałach, ale wybronił się przed stratą podania, a prowadząc 4:3 sam zanotował jedynego w tej odsłonie "breaka". Przypieczętował go bardzo efektownym wolejem, do którego rzucił się szczupakiem.
Czuję się dobrze, nic sobie nie złamałem - zapewnił z uśmiechem w pomeczowym wywiadzie.