Niemieccy działacze poszukują rozwiązań, aby nie dopuścić do powtórki sytuacji z meczu eliminacji piłkarskich mistrzostw świata z Czechami. W piątek w Pradze kibice gości wznosili nazistowskie okrzyki. Prezes Reinhard Grindel chce przedyskutować temat z UEFA.
Do skandalu doszło tuż przed rozpoczęciem meczu. Wówczas spiker poprosił o minutę ciszy ku pamięci zmarłych niedawno dwóch działaczy czeskiego futbolu. Grupa ok. 200 kibiców gości nie tylko nie uszanowała tego zwyczaju, ale też zaczęła wykrzykiwać obraźliwe i nazistowskie hasła.
Podobnie było podczas hymnów. Szczególnie hańbiący dla niemieckich działaczy był epizod już w czasie gry, gdy jedna trybuna krzyczała do drugiej "Sieg", a tamta odpowiadała "Heil".
Grindel powiedział magazynowi "Kicker", że w przyszłym tygodniu zaproponuje Komitetowi Wykonawczemu UEFA większą kontrolę procesu sprzedaży biletów na mecze.
Menedżer reprezentacji Niemiec Olivier Bierhoff zapewnił, że chuligani kupili wejściówki na spotkanie w Pradze innymi kanałami niż poprzez oficjalną dystrybucję DFB. Dlatego też nie siedzieli w sektorze dla kibiców gości, ale obok niego.
W krajach takich, jak Czechy czy San Marino nie ma absolutnej pewności (kto kupi bilety - red.), ponieważ tam wejściówki sprzedawać lub przekazywać dalej mogą pojedyncze osoby. Są dostępne w wolnej sprzedaży, więc nie wszyscy nabywcy są kontrolowani. Z tym też coś trzeba zrobić - podkreślił Grindel.
Na razie nie wiadomo, czy UEFA lub FIFA zareagują na te incydenty wszczynając oficjalne dochodzenie.
Nie chcemy tych ekstremistów. To nie są nasi kibice, a my nie jesteśmy ich reprezentacją - skomentował w sobotę selekcjoner Niemiec Joachim Loew.
Według dziennika "Bild", większość kontrowersyjnej grupy fanów stanowili chuligani z Drezna. Mieli w niej też być członkowie skrajnie prawicowych organizacji "Faust des Ostens" i "Hooligans Elbflorenz". Policji udało się dotychczas zidentyfikować 13 osób, wszyscy są kibicami Dynama Drezno.
(j.)