Były lider światowego rankingu Amerykanin Andy Roddick ogłosił w swoje 30. urodziny, że trwający w Nowym Jorku wielkoszlemowy turniej US Open jest jego pożegnaniem z tenisem. Zrobię to krótko i słodko: zdecydowałem, że to będzie mój ostatni turniej. Czuję, że właśnie nadszedł odpowiedni moment. Zawsze chciałem, by stało się to właśnie na kortach Flushing Meadows - powiedział rozstawiony z numerem 20 zawodnik.
W drugiej rundzie nowojorskiego turnieju Rodick zmierzy się dziś z 19-letnim Australijczykiem Bernardem Tomicem. Nie wiem jak zakończy się ten mecz, dlatego zdecydowałem, że ogłoszę swoją decyzję wcześniej. Chciałem mieć jeszcze okazję do powiedzenia "do widzenia" - zaznaczył.
Korty Flushing Meadows są dla Amerykanina niego szczęśliwym miejscem. To właśnie na nich jedyny raz wygrał turniej wielkoszlemowy. Było to dziewięć lat temu. Od roku 2003 żadnemu Amerykaninowi nie udało się zatriumfować w tak wielkich zawodach. Roddick czterokrotnie był także bliski zwycięstwa w Wimbledonie - w 2004, 2005 i 2009 roku. Za każdym razem przegrywał z obecnym liderem rankingu, Szwajcarem Rogerem Federerem.
Tegoroczny turniej US Open jest również pożegnaniem z tenisem dla Belgijki Kim Clijsters, która oceniła, że nie ma już tyle siły, by grać na najwyższym poziomie. Zwyciężczyni turnieju w 2005, 2009 i 2010 roku tym razem uległa w drugiej rundzie Laurze Robson.