Narty i kijki zniknęły w lutym spod jednego ze stoków narciarskich na Sądecczyźnie. Nie pomogło sprytne ukrycie nart. Po niemal miesiącu policjanci zapukali do drzwi złodzieja, który do wszystkiego się przyznał.

Jak informuje Aneta Izworska z sądeckiej policji, do kradzieży nart i kijków doszło 23 lutego wieczorem w rejonie jednego ze stoków narciarskich na Sądecczyźnie. Złodziej wykorzystał moment, gdy mieszkaniec Katowic pozostawił sprzęt, na specjalnym wieszaku przed restauracją, i poszedł coś zjeść.

Po otrzymanym zgłoszeniu policjanci m.in. zabezpieczyli i przeanalizowali zapisy kamer monitoringu oraz przesłuchali wielu świadków. W efekcie ustalili, że za tę kradzież może być odpowiedzialny 37-letni mieszkaniec gminy Grybów. 

W miniony wtorek policjanci złożyli mu niespodziewaną wizytę. Mężczyzna był tak zaskoczony widokiem mundurowych, że od razu przyznał się do kradzieży i wskazał miejsce ukrycia swojego łupu. Okazało się, że sprzęt narciarski schował w dość nietypowym miejscu, bo… w kokpicie starej łodzi.

37-latek został zatrzymany i przewieziony do komisariatu policji w Krynicy-Zdroju, gdzie usłyszał zarzut kradzieży. Za to przestępstwo grozi mu kara od 3 miesięcy do 5 lat więzienia. Odzyskany sprzęt narciarski o wartości 2 tys. złotych został już przekazany prawowitemu właścicielowi.

 

Opracowanie: