Łódź, samochód ciężarowy z wyciągarką, dwa samochody terenowe i dziesięciu żołnierzy - takie siły były potrzebne do wydobycia cessny z podmokłego terenu w warszawskim Wawrze. Na wydobycie awionetki potrzeba było kilku godzin.
Pisaliśmy w ubiegłym tygodniu o awionetce, która od 1 marca leży po awarii na trudno dostępnym terenie. Samolot stał się celem wycieczek, a prokuratura tłumaczyła, że nie ma sprzętu, żeby wydobyć maszynę. Wreszcie się udało.
Prokuratura wystąpiła z prośbą do Dowództwa Generalnego Rodzaju Sił Zbrojnych, a dowódca generalny zwrócił się do szefa zarządu inżynierii wojskowej, który jest naszym merytorycznym zwierzchnikiem - powiedział nam ppłk Mariusz Łuszczyński z 2. Mazowieckiego Pułku Saperów. Poproszono nas o (usunięcie wraku - przyp. red.) ze względu na bliską realizację tego przedsięwzięcia, po wcześniejszym rekonesansie. Rekonesans wykonaliśmy w piątek - poinformował.
Podpułkownik Łuszczyński przyznał, że to była wyjątkowa akcja.
To był nasz debiut, pierwszy raz realizowaliśmy takie działania jako jednostka, jako wojska inżynieryjne w ciężkim, trudnym terenie. Podjęliśmy decyzję, żeby do zadania wykorzystać łódź desantową i po rozmontowaniu pewnych podzespołów samolotu wszystko się udało - przekazał.