Muzeum Getta Warszawskiego do końca października zbiera podpisy ws. nazwania skrzyżowania warszawskich ulic gen. W. Andersa i Stawki imieniem Żydowskiego Związku Wojskowego. "Po dziesięcioleciach zapomnienia powinniśmy przywrócić nie tylko pamięć o bohaterach z ŻZW, ale także należne im w przestrzeni miasta miejsce" - mówi dyrektor MGW Albert Stankowski.
Żydowski Związek Wojskowy dotąd nie doczekał się upamiętnienia w Warszawie, choć była to druga pod względem wielkości organizacja, której członkowie walczyli w Powstaniu w getcie warszawskim. Jednym z najbardziej symbolicznych obrazów powstania w 1943 r. są dwie flagi, polska i żydowska, powiewające na dachu budynku przy placu Muranowskim, które zostały tam umieszczone właśnie przez bojowników ŻZW. Stąd pomysł, żeby upamiętnić tę organizację w tym miejscu - powiedział dyrektor Muzeum Getta Warszawskiego Albert Stankowski.
Jak dodał, Muzeum Getta Warszawskiego uważa, że po dziesięcioleciach zapomnienia powinniśmy przywrócić nie tylko pamięć o bohaterach z Żydowskiego Związku Wojskowego, ale także należne im w przestrzeni miasta miejsce.
Podpisy można składać do końca października w recepcji budynku PAST-y przy ul. Zielnej 39 lub elektronicznie pobierając kartę poparcia ze strony www.1943.pl lub https://pl-pl.facebook.com/1943pl/ przez profil zaufany.
Podpisaną elektronicznie kartę poparcia projektu należy wysłać na adres aolenderek@1943.pl. Podpis może złożyć każdy pełnoletni mieszkaniec Warszawy.
Żydowski Związek Wojskowy był jedną z dwóch, obok Żydowskiej Organizacji Bojowej, formacji zbrojnych warszawskiego getta. Utworzyli go członkowie ruchu syjonistów-rewizjonistów (Organizacja Syjonistyczna, Nowa Organizacja Syjonistyczna) oraz ich młodzieżowej organizacji - Betar.
ŻZW to jedna z najmniej znanych organizacji konspiracyjnych okupowanej Warszawy. "Przyczyną tego stanu rzeczy jest niezwykle skromna baza źródłowa odnosząca się do jego działalności oraz powojenne przemilczenia i manipulacje dokonywane zarówno w Izraelu, jak i PRL" - pisał historyk dr hab. Dariusz Libionka w magazynie historycznym "Mówią wieki" (kwiecień 2008).
Uważa się, że ŻZW powstał po tzw. Wielkiej Akcji (1942), będącej częścią operacji "Reinhardt", która, zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy, zakładała fizyczną likwidację Żydów. W ciągu dwóch miesięcy akcji ok. 300 tys. Żydów wywieziono do obozu zagłady w Treblince i tam zgładzono. Stanowiło to 75 proc. ludności getta, a na miejscu zamordowano ok. 10 tys. Na obszarze zmniejszonego getta pozostało jedynie 60 tys. osób, które były zatrudnione w przedsiębiorstwach produkujących na potrzeby III Rzeszy lub mieszkających w getcie nielegalnie.
Za przywódców ŻZW, jak twierdzi dr hab. Libionka, należy uznać Leona Rodala i Pawła Frenkla, co zgadza się z relacją Emanuela Ringelbluma. Rodal (ur. 1913 w Kielcach), dziennikarz ("Moment", "Di Tat"), według różnych źródeł zginął 20 kwietnia 1943 r. albo 6 maja 1943 r. Frenkel był przedwojennym działaczem Betaru w Warszawie; jak wynika z meldunków polskiego podziemia, zginął 19 czerwca 1943 r. w kamienicy przy Grzybowskiej 11. Na stronie MGW napisano, że "wedle innych relacji dowódca ŻZW miał zginąć już 11 maja, a wedle innych - żyć jeszcze 1 lipca tego roku, gdy pokwitował odbiór pieniędzy potrzebnych dla konspiracji. Po tej dacie słuch o nim ginie".
Emanuel Ringelblum tak opisywał jej wygląd: "Obejrzałem arsenał ŻZW. Lokal mieścił się w niezamieszkanym domu, tzw. dzikim domu przy ul. Muranowskiej 7, w 6-cio pokojowym lokalu na pierwszym piętrze. W pokoju kierownictwa było zainstalowane pierwszorzędne radio [...]. Członkowie kierownictwa ŻZW, z którymi prowadziłem rozmowę przez kilka godzin, byli uzbrojeni w rewolwery zatknięte za pasem. W dużych salach na wieszakach znajdowała się broń różnego rodzaju, a więc ręczne karabiny maszynowe, karabiny, najrozmaitszego rodzaju rewolwery, ręczne granaty, torby z amunicją, mundury niemieckie, którymi tak skutecznie posługiwano się w akcji kwietniowej, itp. W pokoju kierownictwa był wielki ruch, jak w prawdziwym sztabie; odbierano tu rozkazy dla skoszarowanych punktów, w których gromadzono i szkolono przyszłych bojowców. Przynoszono raporty o ekspropriacjach, dokonanych przez poszczególne grupy u zamożnych osób na rzecz uzbrojenia ŻZW. W mojej obecności zakupiono tam u byłego oficera armii polskiej broń za ćwierć miliona złotych; na co dano zaliczkę 50 tys. zł.; zakupiono dwa karabiny maszynowe po 40 tys. zł.; większą ilość granatów ręcznych i bomb". (E. Ringelblum "Stosunki polsko-żydowskie w latach II wojny światowej").
ŻZW podzielony był na trzy oddziały. W getcie centralnym, przy placu Muranowskim, ulokowany był trzon sił ŻZW. Był on podzielony na trzy około 20-osobowe grupy bojowe. Dowodzili nimi: Eliyahu Halbersztein, Natan Szultz, Meir Teibloom, Israel (nazwisko nieznane), Józef Goldshaber, Leon Rodal. Mniejsze oddziały znajdowały się przy ul. Karmelickiej 5.
"Odtworzenie przebiegu walk na placu Muranowskim napotyka ogromne trudności. Wydaje się, że wojny nie przeżył żaden z bojowców znajdujących się 19 kwietnia na pozycji plac Muranowski. A nawet jeśli tak, to nie złożył relacji na ten temat" - pisali Dariusz Libionka i Laurence Weinbaum w książce "Bohaterowie, hochsztaplerzy, opisywacze. Wokół Żydowskiego Związku Wojskowego" (2012).
W zeznaniach składanych w trakcie śledztwa i na rozprawie sądowej b. dowódca SS i policji dystryktu warszawskiego gen. Juergen Stroop przyznawał, że plac Muranowski był najbardziej ufortyfikowaną redutą w getcie. "Plac Muranowski [...] był przez bojowców najbardziej uporczywie broniony. Placu bronił wysunięty budynek z betonu. Ogień pistoletów maszynowych i broni maszynowej uniemożliwił do niego dostęp" - mówił Stroop pracownikom Żydowskiego Instytutu Historycznego w 1951 r.
Większość walczących członków ŻZW zginęła w powstaniu, reszta - podczas próby wydostania się z getta.