W Zachodniopomorskiem trwa dramatyczna walka o życie ryb. Na odcinku od Szczecina do Widuchowej tlenu w Odrze praktycznie nie ma. To efekt rozkładania się ryb i mięczaków, które padły w wyniku zatrucia. Wędkarze ze Szczecina i Gryfina na własną rękę ratują te ryby, które jeszcze żyją. Przenoszą je do pełnych natlenionej wody basenów.
W dolnym odcinku Odry ziszcza się czarny scenariusz. Rozkładające się masy ryb i mięczaków, które padły w wyniku zatrucia wody pozbawiają wodę w rzece życiodajnego tlenu. Jego stężenie ciągle spada. Najgorzej jest na odcinku od Gryfina po Szczecin. Tam tlenu w wodzie praktycznie nie ma. Efekty przyduchy widać.
To jest dramat. Nie ma tlenu w wodzie, a ryba ratuje się jak może. Zbiera resztki tlenu z powierzchni i zdycha na naszych oczach - mówi Damian Kościelski, wędkarz ze Szczecina. To on wraz z kolegami wędkarzami wpadł na pomysł, by spróbować uratować tak wiele ryb jak to możliwe. Kilkadziesiąt łódek pływa po Odrze na wysokości Dziewoklicza i wyławia nie tylko padłe egzemplarze, ale też ryby jeszcze żywe. Trafiają one do pełnych świeżej wody basenów. Tam w ciągu kilku godzin dochodzą do siebie.
To, co możemy to odławiamy podbierakami. To są ryby, które ledwo żyją. Dajemy je do natlenionych zbiorników i ta ryba ma się tam świetnie. Są trzeci dzień w tej wodzie i z dnia na dzień jest coraz lepiej. Oby Odra miała już tlen i obyśmy jak najszybciej mogli je wypuścić - mówi Damian Kościelski.