Gliwicka prokuratura oskarżyła znaną śląską hematolog prof. Sławomirę Kyrcz-Krzemień o przekroczenie uprawnień, składanie fałszywych zeznań, bezpodstawne przyznawanie premii za przeszczepy, a także o przeprowadzenie zabiegów, które według śledczych miały charakter eksperymentów medycznych. Za zarzucane przestępstwa może jej grozić kara do 10 lat więzienia.

Informację o skierowaniu aktu oskarżenia przekazała rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Gliwicach Karina Spruś. Sprawę rozpozna Sąd Okręgowy w Katowicach.

Prof. Kyrcz-Krzemień, która była szefową katowickiej kliniki hematologii i wojewódzką konsultant w tej dziedzinie, uważa zarzuty za "absolutnie bezpodstawne i nieprawdziwe". W rozmowie z Polską Agencją Prasową oświadczyła, że chce, by w publikacji podawać jej pełne nazwisko.

Poważne zarzuty dla byłej szefowej katowickiej kliniki hematologii

Pierwszy zarzut mówi o przekroczeniu od marca 2009 r. do końca 2011 r. uprawnień wynikających z ustawy o konsultantach w ochronie zdrowia. Według śledczych profesor miała blokować utworzenie i finansowanie Kliniki Transplantacji Szpiku i Onkohematologii w Narodowym Instytucie Onkologii w Gliwicach i funkcjonowanie Oddziału Hematologicznego w Zespole Szpitali Miejskich w Chorzowie jako ośrodków konkurencyjnych wobec kierowanej przez nią Kliniki Hematologii i Transplantacji Szpiku w Samodzielnym Publicznym Szpitalu Klinicznym im. Andrzeja Mielęckiego Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach.

Kolejny zarzut to bezpodstawne - według prokuratury - przydzielenie i rozdysponowanie od sierpnia 2009 r. do końca 2016 r. pieniędzy pochodzących z zapłaty za procedury przeszczepu szpiku kostnego, finansowane przez NFZ w ramach świadczeń gwarantowanych. Chodzi łącznie o prawie 19,5 mln zł tzw. premii przeszczepowych, które zdaniem śledczych były dzielone między pracowników poza regulaminem premiowania i wynagradzania i bez merytorycznej kontroli.

"Działań tych Sławomira K.-K. dopuściła się wspólnie i w porozumieniu z dwoma innymi osobami, tj. z Włodzimierzem D. oraz Ewą M." – podała prokuratura.

Prof. Kyrcz-Krzemień została też oskarżona o to, że listopada 2011 r. do 31 grudnia 2016 r. wykonywała zabiegi przeszczepów autologicznych jako metody leczenia stwardnienia rozsianego. Zabiegi te – jak podaje gliwicka prokuratura – "w tym rozpoznaniu stanowiły niezgłoszony i niezarejestrowany eksperyment medyczny przeprowadzany bez uzyskania pozytywnej opinii Komisji Bioetycznej".

W ten sposób w opinii śledczych profesor sprowadziła niebezpieczeństwo dla życia i zdrowia 67 osób, stwarzając "szczególnie niebezpieczne warunki ich leczenia poprzez zastosowanie, w miejsce sprawdzonego i skutecznego leczenia farmakologicznego, inwazyjnej metody o niepotwierdzonej skuteczności, powodującej co najmniej kilkutygodniowy rozstrój zdrowia i o nieznanym wpływie długoterminowym na chorobę podstawową, czym dopuściła się prowadzenia eksperymentu medycznego bez zgody jego uczestnika".

Ostatni z zarzutów dotyczy złożenia nieprawdziwych zeznań w toku śledztwa prowadzonego w Prokuraturze Okręgowej w Bielsku-Białej. Chodziło m.in. o okoliczności zaciągniętego kredytu na poczet pożyczki udzielonej Fundacji Śląskie Centrum Hematologii i Transplantacji Szpiku Kostnego na zakup mieszkania. Profesor miała też zeznać nieprawdę w sprawie jej związków z przedstawicielami jednej z firm farmaceutycznych i umów zawartych przez nią z polskim oddziałem tego koncernu, a także miała zataić prawdę w sprawie leczenia brata byłego wojewody śląskiego w Samodzielnym Publicznym Szpitalu Klinicznym Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach.

Za zarzucane profesor przestępstwa może grozić kara do 10 lat więzienia.

Hematolog z Katowic stanowczo odpiera zarzuty

Absolutnie nie zgadzam się z tymi zarzutami. Jestem nimi zaskoczona. Jest to nieprawda, pod każdym względem (...). Zarzuty są bezpodstawne, wszystko było lege artis, zgodne z procedurami - powiedziała prof. Kyrcz-Krzemień w rozmowie z PAP.

W przesłanym kilka godzin później Polskiej Agencji Prasowej piśmie podała, że choć we wtorek otrzymała z prokuratury zawiadomienie o skierowaniu do sądu aktu oskarżenia, samego aktu oskarżenia wraz z uzasadnieniem jeszcze nie otrzymała, a tym samym nie zna jego treści. Dlatego po konsultacji z współpracującą z nią kancelarią prawniczą uznała, że uniemożliwia to w chwili obecnej złożenie stosownego oświadczenia. Profesor zapowiedziała, że - mając na uwadze dobro postępowania - do zarzutów ustosunkuje się dopiero po otrzymaniu z sądu aktu oskarżenia wraz z uzasadnieniem.

"Jednocześnie nadmieniam, iż na etapie postępowania przygotowawczego, trwającego już wiele lat, składałam stosowne wyjaśnienia i wnioski dowodowe, które w zdecydowanej większości zostały oddalone. Mając na uwadze czasokres oraz różnorodność przedstawianych mi od 2015 roku, a następnie w istotnej części umarzanych jako bezpodstawnych zarzutów, złożenie oświadczenia dopiero po otrzymaniu aktu oskarżenia wraz z uzasadnieniem jest szczególnie uzasadnione" - dodała.

Kiedy przed dwoma laty prokuratura informowała o przedstawieniu zarzutów, profesor przekonywała, że zarzut dotyczący realizowanych procedur autologicznego przeszczepiania macierzystych komórek krwiotwórczych u chorych na stwardnienie rozsiane był już analizowany przez Prokuraturę Okręgową w Bielsku-Białej i wobec niepotwierdzenia stawianych zarzutów został umorzony. Odnosząc się do sprawy dodatkowych wynagrodzeń w związku z przeszczepami, zaznaczyła, że od 1991 r. były one przyznawane i rozdzielane według tego samego algorytmu uwzględniającego poszczególne grupy zawodowe i pełnione stanowiska.

Wielowątkowe śledztwo toczyło się od 2017 r. 

Poza prof. Kyrcz-Krzemień zarzutami objęto też dyrektora Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego im. Mielęckiego dr. Włodzimierza Dz. i Ewę M. pełniącą w tej placówce funkcję zastępcy dyrektora ds. ekonomicznych - głównej księgowej.