Aniela Nizioł, zamordowana w 1942 r. przez Niemców za ukrywanie żydowskiej rodziny, została upamiętniona w niedzielę w Łańcucie (woj. podkarpackie). Uroczystość odsłonięcia kamienia z tablicą ku czci Anieli Nizioł zorganizował m.in. Instytut Pileckiego w ramach programu „Zawołani po imieniu”.
Aniela była ciocią mojego ojca. Ciocia wychowywała mojego ojca i jego siostrę Eleonorę od małego dziecka, po śmierci ich mamy. Wszyscy mieszkali w Łańcucie. Moja siostra, ja i dwóch moich braci jesteśmy najbliższymi żyjącymi krewnymi Anieli Nizioł - mówiła uczestnicząca w wydarzeniu krewna Anieli Nizioł, Elżbieta Gwizdak..
Gwizdak dodała, że uroczystość jest hołdem dla wszystkich, którzy ratowali innych w czasie okupacji. Niech ich czyny będą inspiracją dla następnych pokoleń, żeby podążali ścieżką dobra, sprawiedliwości i pamięci - podkreśliła krewna Anieli Nizioł.
Jak podał Instytut Pileckiego w informacji, w czasie wojny wielu Żydów łańcuckich, w obliczu deportacji do obozów zagłady, starało się ukryć, by przetrwać. Tak też postąpili członkowie jednej z najstarszych i najbardziej znanych miejscowych rodzin - Wolkenfeldowie.
Kalman Wolkenfeld wraz z żoną Liebą Sarą i pięcioletnim synem Chaimem, w lecie 1942 r. znalazł schronienie w domu Anieli i Michała Niziołów przy ul. Kraszewskiego w Łańcucie. Przyprowadził ich tam wynajmujący w tym budynku mieszkanie członek ZWZ-AK, policjant Antoni Głowniak.
Wolkenfeldowie przebywali na strychu i w piwnicy domu przez kilka dni. Według jednej z relacji, pewnego dnia przypadkowa kobieta handlująca jajkami miała zauważyć Liebę Sarę i przekazać niemieckiemu konfidentowi Feliksowi Krausowi, że w domu na Kraszewskiego są Żydzi. Kraus poinformował o tym żandarmów.
Rodzina Wolkenfeldów została zastrzelona na miejscu. Ich zwłoki prawdopodobnie spoczęły na nowym cmentarzu żydowskim.
Aniela radziła swojemu mężowi Michałowi, by wyjechał z miasta - był właścicielem domu, który stał się kryjówką dla Żydów, przeczuwała więc, że może mu grozić aresztowanie. Jeszcze tego samego dnia Nizioł wyruszył w podróż do Radomia. Aniela nie spodziewała się, że ona sama może być w niebezpieczeństwie, jednak 23 sierpnia 1942 r. została aresztowana. Tego samego dnia zastrzelił ją niemiecki żandarm, Józef Kokot, który brał udział w zamordowaniu rodziny Ulmów w Markowej.
Volksdeutsch Feliks Kraus został zlikwidowany przez polskie podziemie w lipcu 1944 roku.
Michał Nizioł przeżył okupację i stanął przed sądem w charakterze świadka, kiedy w 1958 roku rozpoczął się proces zabójcy jego żony, Józefa Kokota, oskarżonego o dokonanie licznych morderstw w Łańcucie i okolicach. Kokot, wbrew zeznaniom naocznych świadków, nie przyznał się do zamordowania Anieli Nizioł. Ostatecznie został skazany na karę śmierci, zamienioną następnie na wyrok ograniczenia wolności. Zmarł w więzieniu w 1980 roku.
W 2016 roku Aniela Nizioł została przez izraelski Instytut Pamięci Męczenników i Bohaterów Holocaustu Yad Vashem uznana za Sprawiedliwą wśród Narodów Świata za ratowanie rodziny Wolkenfeldów. Spoczywa na cmentarzu w Łańcucie.
Do uczestników uroczystości w Łańcucie list skierował marszałek Sejmu Szymon Hołownia, który zaznaczył, że Aniela Nizioł była bohaterką, która poświęciła życia za drugiego człowieka.
Marszałek przypomniał, że w Polsce pomoc prześladowanym oznaczała wyrok śmierć. "Ten heroiczny sprzeciw wobec deptania wolności i godności człowieka obecnie stanowi dla nas ważny punkt odniesienia. Naszym obowiązkiem jest niezatarta pamięć o Anieli Nizioł i innych bohaterach ratujących Żydów" - napisał Hołownia.
Podkreślił, że odsłonięta tablica powinna być symbolem prawdy o wojennej przeszłości. "Jednocześnie symbolem zwyciężenia solidarności nad nienawiścią i dobra nad złem" - zaznaczył marszałek Sejmu.
Dyrektor Instytutu Pileckiego Magdalena Gawin podkreśliła w swoim wystąpieniu, że program "Zawołani po imieniu" objął swym zasięgiem niemal cały kraj.
Chcę powiedzieć jedno - te uroczystości nie są smutne. To są radosne uroczystości. Wszystkie ofiary, które upamiętniamy, tak jak Aniela Nizioł, umierały w upokorzeniu. A my, dzisiaj spotykamy się tutaj, aby zawołać ich po imieniu, żeby przywrócić ich do pamięci lokalnej. Nie ma bardziej radosnej chwili. Pamiętamy i będziemy pamiętać na zawsze - dodała Gawin.
Zdaniem dyrektor Instytutu Pileckiego, musimy pielęgnować i zachować pamięć, bo jest ona "ogromnym narzędziem ataku i obrony".
Do tej pory w ramach programu "Zawołani po imieniu", poświęconego Polakom zamordowanym za pomoc udzieloną Żydom podczas okupacji niemieckiej, Instytut Pileckiego przypomniał historię 90 takich Polaków.
Program objęty jest Patronatem Honorowym Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej Andrzeja Dudy.