Dziś piłkarze Lecha Poznań zagrają u siebie ostatni mecz fazy grupowej Ligi Konferencji z Villarrealem. Stawką spotkania dla mistrza Polski jest udział w rozgrywkach w przyszłym roku. Hiszpanie awans zapewnili sobie już wcześniej.
Pierwsze spotkanie obu drużyn na początku września w Walencji (tam swoje spotkania w roli gospodarza tymczasowo rozgrywa Villarreal), zakończyło się porażką poznaniaków 3:4. Hiszpanie decydującego gola zdobyli dopiero w 89. minucie.
"Zagraliśmy w Hiszpanii bardzo dobry mecz i nie musieliśmy go przegrać. Ten mecz w Walencji był naszym jedynym przegranym w rundzie grupowej Ligi Konferencji, ale i tak dał nam dużo pewności siebie" - wspomniał trener "Kolejorza" John van den Brom.
Teraz atutem Lecha ma być przede wszystkim własnym stadion, na którym zasiądzie ok. 30 tysięcy kibiców, a także szeroka kadra, jaką będzie miał do dyspozycji holenderski szkoleniowiec. Zabraknie tylko kontuzjowanego Barry Douglasa oraz Jespera Karlstroema, który musi pauzować za żółte kartki. W kadrze meczowej po bardzo długiej przerwie ma pojawić się Bartosz Salamon.
Sytuacja w tabeli "poznańskiej" grupy jest jasna. O drugą lokatę, premiowaną udziałem w barażach o awans do 1/8 finału Ligi Konferencji, mistrz Polski walczyć będzie w korespondencyjnym pojedynku z Hapoelem Beer Szewa. Jeśli Lechici wygrają, to wynik drugiego spotkania nie będzie miał żadnego znaczenia. W przypadku remisu w Poznaniu, Hapoel nie może wygrać różnicą większą niż trzy bramki. Jeśli Lech przegra, każde zwycięstwo Hapoelu zapewni mu drugie miejsce w grupie i udział w barażach.
Bezpośredni awans do najlepszej "16" rozgrywek mają zapewniony zwycięzcy ośmiu grup, w tym m.in. Villarreal.
"Wiem, że często wspominacie te dobre występy Lecha w Europie. Teraz czeka nas bardzo ważne spotkanie, które będzie też dla nas ogromnym wyzwaniem. Chcielibyśmy zapisać kolejną kartę w historii klubu i zagrać po zimie w europejskich pucharach. Wszystko jest w naszych rękach" - podsumował van den Brom.
Początek spotkania w Poznaniu o godz. 21.