W czasie lęgów ornitolodzy przypominają, żeby nie zabierać piskląt czy podlotów do domu. Takie ptaki są obserwowane i karmione przez dorosłe osobniki. Ptaki, gdy nie są ranne lub zagrożone atakiem drapieżników, nie wymagają naszej pomocy.
Spacerując po lasach, czy parkach, możemy natknąć się na młode ptaki, które nieporadnie próbują skakać, czy podrywać się do lotu. To podloty, które w znacznej większości przypadków nie potrzebują naszej pomocy, a więc nie powinniśmy zabierać ich z naturalnego środowiska.
Tak naprawdę to, co robimy chcąc pomóc ptakom, to jest kradzież. Te ptaki mają opiekę dorosłych, swoich rodziców. Zwykle są to sowy, które gdzieś siedzą na gałęzi. Ludzie przechodząc, widząc taką młodą sowę w puchu, czują potrzebę pomocy. Chcą ją nakarmić, napoić, bo nie widzą rodziców. Natomiast dorosłe sowy obserwują z daleka i karmią w nocy, gdy my śpimy - mówi Sebastian Menderski z Polskiego Towarzystwa Ochrony Ptaków.
Pomóc możemy jedynie w przypadkach, gdy widzimy, że w pobliżu są jakieś drapieżniki - psy, czy wałęsające się koty. Wtedy takiego podlota można przenieść w bezpieczne miejsce, ale oczywiście nie zabierać do domu.
Można je położyć na gałęzi albo na jakimś podwyższeniu, tak żeby były bezpieczne - mówi Menderski.