Bardziej ryzykowne niż kiedykolwiek jest od dzisiaj zostawienie samochodu bez opłaty w Strefie Płatnego Parkowania. Dziś uruchomiono elektroniczną kontrolę. To, czy postój auta został opłacony, sprawdzają kamery zamontowane na samochodach kontrolerów.

Takie samochody są dwa. Na dachu każdego z nich zainstalowane są cztery kamery, które odczytują tablice rejestracyjne pojazdów zaparkowanych na płatnych miejscach strefy. System sprawdza, czy rejestracja jest w bazie pojazdów, których postój został opłacony. Dane do tej bazy spływają m.in. z parkomatów i aplikacji mobilnych.

Myślę, że na pewno skuteczniej będą identyfikować nieopłacone samochody, natomiast dla użytkowników jest to kłopotliwe, bo każdy powinien mieć czas na zakup biletu - ocenia jeden z kierowców spotkanych przy parkomacie na pl. Zamkowym. 

To, że odczytany numer rejestracyjny nie znajduje się we wspomnianej bazie, nie musi oznaczać, że jego kierowca jest nieuczciwy. Może się zdarzyć, że w czasie kontroli akurat będzie szedł do parkomatu. Dlatego kontrola tych samych miejsc prowadzona jest dwukrotnie w odstępie nie krótszym niż 10-minutowy. Właśnie taki czas na zakup biletu mają kierowcy w Lublinie. Mówi o tym uchwała Rady Miasta.

Jeżeli po 10 minutach ten sam pojazd znów "wpadnie w oko" kamerze, a jego postój nie będzie opłacony, operator Strefy Płatnego Parkowania będzie musiał sprawdzić, czy opłata nie została wniesiona za pomocą aplikacji mobilnej, która akurat w tym czasie miała awarię. 

Po wykluczeniu wszystkiego, co mogłoby usprawiedliwić kierowcę, operator wyśle właścicielowi pojazdu wezwanie do zapłaty ze zdjęciem samochodu stojącego na płatnym miejscu. Fotografia będzie opatrzona datą i godziną oraz współrzędnymi GPS. 

Mówimy tu o wysyłce pocztą - wyjaśnia Zbigniew Rejman, który jeździł dziś jednym z dwóch aut kontrolujących opłaty w strefie. Dodaje, że będzie to korespondencja nieco podobna do tej, którą otrzymują kierowcy przyłapani przez fotoradar. 

Miasto na razie nie rezygnuje z dotychczasowej metody sprawdzania biletów, chociaż zapowiada, że z czasem ograniczy liczbę kontrolerów. Warunków pracy jesienią i zimą nie zazdroszczą im także kierowcy, chociaż - przynajmniej niektórzy - wolą kontrole prowadzone przez panów w niebieskich kamizelkach od tych prowadzonych z auta wyposażonego w kamery.

Miło wspominam tych panów, którzy chodzili i sprawdzali bilety, bo zawsze można było się z nimi jakoś dogadać. Jednak to był człowiek widzący, że idę do parkomatu  - mówi kobieta spotkana na parkingu na pl. Zamkowym. Czasami parkomaty są bardzo daleko od miejsca zaparkowania

Nowy sposób kontroli ma być szybszy od tradycyjnego zaglądania przez kontrolerów za szybę zaparkowanych samochodów. W ciągu kilku godzin skontrolowaliśmy prawie 3 tys. pojazdów - przyznaje Rejman.