Hokeiści Ciarko PBS Bank KH Sanok pokonali GKS w Tychach 4:3 w piątym meczu finału Polskiej Hokej Ligi. Sanoczanie prowadzą 3:2 w serii do czterech zwycięstw i jeśli wygrają w czwartek przed własną publicznością, będą cieszyć się ze zdobycia drugiego tytułu mistrzowskiego w historii klubu.
To było chyba najlepsze spotkanie tegorocznych finałów, bo żadna ze stron nie pozwoliła, aby górę nad hokejem wzięły tanie prowokacje czy nieodpowiedzialne faule.
Początek był taki, na jaki liczyli tyszanie - objęli prowadzenie już w 30. sekundzie! John Murray odbił krążek parkanem po "klepie" Pavla Mojżisza, a Jarosław Rzeszutko nie dał się zablokować Petrowi Szinaglowi i z bliska trafił do odsłoniętej bramki.
Kolejną okazję dla GKS-u miał Josef Vitek w 6. minucie, ale przegrał pojedynek z Murrayem. Po chwili Robert Kostecki wjechał z krążkiem do tercji rywali, nie miał z kim wymienić podania, więc strzelił, a Sztefan Żigardy dał się zaskoczyć, choć nie powinien. Tyski bramkarz zrehabilitował się minutę później broniąc groźny strzał Mike'a Dantona.
Tym razem oba zespoły wystrzegały się fauli, a słuszność takiej taktyki potwierdził fakt, że już pierwsza kara kosztowała sanoczan utratę gola. Znów trafił Rzeszutko, któremu okazję krzyżowym podaniem wypracował Michał Kotlorz.
Na początku drugiej tercji tyszanie sprezentowali gościom znakomitą okazję, ale Żigardy obronił strzał Szinagla w sytuacji sam na sam.
Gospodarze wyraźnie spuścili z tonu, a Sanok atakował i w 29. minucie strzelił gola, na którego w pełni zasłużył. Na lewym skrzydle szarpnął Rafał Ćwikła, spóźniony Kotlorz szorował brzuchem po lodzie, ale nie zdołał wybić mu krążka. Dostał go za to Marcin Biały, który wjechał przed bramkę i świetne podanie kolegi zamienił na gola.
Gospodarze nie potrafili odpowiedzieć, a sześć minut później nadziali się na kontrę i Samson Mahbod dał prowadzenie Sanokowi, mimo że od tyłu podcinał go Jakub Wanacki.
Przewagę Ciarko PBS Bank w drugiej tercji potwierdza statystyka strzałów: 15-10 na ich korzyść.
Przerwa nie odmieniła gry GKS-u. Pierwszą stuprocentową okazję w tej części wypracowali sanoczanie i to już w 43. minucie. Szinagl przerzucił krążek na prawo do Martina Vozdecky'ego, jednak kapitalną interwencję zaliczył Żigardy. Tyszanie starali się atakować, ale ich strzały nie robiły wrażenia na Murrayu.
Po dłuższym okresie zachowawczej gry obu zespołów, sanoczanie wyprowadzili kontrę w 53. minucie, jednak Vozdecky i Mahbod nie wykorzystali okazji atakując dwóch na jednego. Nie minęła minuta, a krążek po raz czwarty wpadł do tyskiej bramki - Danton wstrzelił go spod bandy, a Kostecki zmienił jego lot i zaskoczył Żigardy'ego.
Wydawało się, że gospodarze tracą grunt pod nogami, a tymczasem błyskawicznie wrócili do gry, bo gola "z niczego" zdobył Marcin Kolusz. Nie miał komu podać zza bramki, więc błysnął kunsztem bilardzisty i tak trafił w bramkarza, że odbity od niego krążek wpadł do siatki.
GKS wygrał wznowienie i Jan Steber mógł wyrównać, lecz zmarnował sytuację sam na sam. Zanosiło się na wielkie emocje w końcówce, tymczasem tyszanie złapali dwie kary, grzebiąc szanse na doprowadzenie do dogrywki.
Bramki: 1:0 Jarosław Rzeszutko (Pavel Mojżisż) 0.30, 1:1 Robert Kostecki (Marek Strzyżowski) 6.48, 2:1 Jarosław Rzeszutko (Michał Kotlorz, Pavel Mojżisż) 10.50 w przewadze, 2:2 Marcin Biały (Rafał Ćwikła) 28.17, 2:3 Samson Mahbod (Marek Strzyżowski, Martin Richter) 34.22, 2:4 Robert Kostecki (Mike Danton) 53.16, 3:4 Marcin Kolusz 54.23.
Stan rywalizacji (do 4 zwycięstw): 2:3.
Widzów: 2800.