Różne style biegania wiążą się z nieco innym sprzętem. W naszym "ABC biegów narciarskich", przygotowywanym wraz z Akademią Wychowania Fizycznego w Krakowie, rozmawiamy o tych różnicach. W rozmowie z Edytą Sienkiewicz i Grzegorzem Jasińskim profesor Szymon Krasicki z AWF, promotor pracy doktorskiej Justyny Kowalczyk, wspomina też "złoty" bieg z Vancouver, podkreślając znaczenie sztabu trenerskiego i ekipy serwismanów dla właściwej informacji na trasie.
Grzegorz Jasiński: Porozmawiajmy o sprzęcie, bo to w obu stylach biegów nie są takie same narty, nie są takie same kijki. Czym się różnią?
Szymon Krasicki: Narty do techniki klasycznej są nieco dłuższe niż do techniki łyżwowej. Z kolei kijki stosowane do biegu klasycznego są nieco krótsze, niż te używane w biegu techniką łyżwową. Dłuższe kijki "łyżwowe" są potrzebne w związku ze specyfiką odbicia: narta jest ustawiona w bok, więc kijka nie można ustawić obok nogi, musi być ustawiony nieco na zewnątrz, a w związku z tym dłuższy. W technice łyżwowej stosuje się więcej odepchnięć dwoma kijkami, obiema rękami. To daje większy napęd niż w technice klasycznej przy tym podstawowym kroku, przy tak zwanym kroku naprzemianstronnym, którym głównie pokonuje się trasę. Właśnie dlatego szybciej biega się techniką łyżwową, bo stosuje się to symetryczne odbicie dwoma kijkami.
Grzegorz Jasiński: Nie wiem, czy wszyscy kibice mają takie obawy, ale zapewne wielu, patrząc na zawodników biegnących tuż za sobą, zastanawia się, jak sobie nie powybijają oczu. Te kijki poruszają się niezwykle blisko. Czy to się trenuje, by trzymać kije równolegle do torów i nie zrobić sobie krzywdy?
Czasami robią sobie krzywdę, szczególnie w sprintach rozgrywanych techniką łyżwową. Czasem niechcący jeden drugiemu stanie na narcie i traci się równowagę, potrącą się kijkami i tracą rytm. Istnieje takie niebezpieczeństwo, taka możliwość. O wiele większa niż przy technice klasycznej, gdzie kijki są prowadzone blisko ciała, blisko tułowia. Na szczęście nie pamiętam, żeby ktoś kogoś kiedyś kijkiem "dziubnął" w nos. Mam nadzieję, że tak się nie stanie, oni potrafią tymi kijami dobrze operować.
Grzegorz Jasiński: Mówimy o nartach, o kijach. A buty, a wiązania - czym się różnią?
Wiązania do techniki łyżwowej są tylko nieco inne, właściwie są dość uniwersalne. Niektóre firmy wytwarzają wiązania, które przy stylu łyżwowym mocniej stabilizują pozycję buta na narcie. Tam szyna jest grubsza. Bardzo różnią się natomiast buty. Te do techniki łyżwowej są dużo wyższe, powyżej kostki, są też bardziej utwardzone. Te do techniki klasycznej muszą mieć z kolei bardzo elastyczną, miękką podeszwę, by łatwo było wykonywać odpowiedni ruch, odpowiednie zgięcie.
Grzegorz Jasiński: Mówi się dużo o ekipie, która przygotowuje narty, ale jest jeszcze jeden element ich pracy: kiedy są rozstawieni na trasie i podają informacje. Jak to trzeba robić? Justyna Kowalczyk mówiła, że w tym sezonie mają bardzo dobrze opracowany system i informacje są przekazywane idealnie.
Informacja, jaką zawodnicy otrzymują od trenera, jest bardzo ważna. Dzięki temu wiedzą, jaki jest rozkład sił. Pamiętam taki moment w czasie biegu na 30 kilometrów w czasie ostatnich igrzysk olimpijskich w Vancouver, kiedy na 7-8 kilometrów przed metą Bjoergen zaczęła nagle sama uciekać. Justyna była gdzieś na 3 czy 4 pozycji i raptem zrobiło się między nimi około 20, 30 metrów odległości. Przy tej klasie zawodniczek to już jest dużo. Na szczęście niedaleko tego miejsca stał trener Wierietielny i krzyknął Justynie: "Powoli się do niej zbliżaj". Bo Justyna chciała od razu przyspieszyć i dojść ją, a mógł w ten sposób nastąpić poważny kryzys. I ona powolutku się zbliżała i w ciągu 2 kilometrów doszła Norweżkę i cały czas biegłą za nią. Jak narciarz jedzie w stylu klasycznym z tyłu, w tych samych torach, to biegnie mu się łatwiej, narty łatwiej jadą. Justyna sobie za nią "odpoczywała". Później miała więcej sił na finiszu i przywiozła złoty medal. Ta uwaga trenera była wtedy bardzo ważna. Informacja podawana na trasie jest bardzo ważna.
Justyna ma w ekipie sześć osób. Oni kończą smarowanie i rozstawiają się na trasie - a dzień wcześniej umawiają się, kto gdzie będzie. Cała trasa jest obstawiona, ona ma pełną informację. Jeśli bieg jest długi, to jeszcze w odpowiednich miejscach, gdzie zawodnik nie jest bardzo zmęczony, otrzymuje picie energetyczne i półpłynne odżywianie, bo organizm tego potrzebuje i co 20-30 minut powinien mieć dostawę takich produktów.