Na igrzyskach olimpijskich w Soczi liczymy na dobre wyniki indywidualne naszych biathlonistek. Wiadomo też, że znakomicie mogą się spisać jako drużyna. W rozmowie z Grzegorzem Jasińskim wicemistrzyni świata Krystyna Pałka mówi o współpracy w zespole. Prócz niej w reprezentacji znalazły się Magdalena Gwizdoń, Weronika Nowakowska-Ziemniak, Paulina Bobak i Monika Hojnisz.

Grzegorz Jasiński: Porozmawiajmy o drużynie. Konkurencja jest silna, bo jest was więcej niż cztery. Spędzacie ze sobą dużo czasu, każda z was jest inna. Pani lubi bezpośrednią rywalizację i zawsze rozpoczyna sztafetę. Proszę powiedzieć, jak różnicie się charakterami.

Krystyna Pałka: Ciężko powiedzieć. Każda jest inna i specyficzna i każda potrafi w odpowiednich momentach pokazać pazurki.

Jest jakaś stała przywódczyni grupy czy decyduje o tym dyspozycja dnia?

Taką przywódczynią grupy jest dla nas zawsze Magda Gwizdoń, jest taką "matką" grupy. Często żartujemy z tego powodu. Generalnie jesteśmy zwartą grupą, która zawsze wspólnie szuka rozwiązań dotyczących dnia codziennego, zwłaszcza, że prawie 300 dni w roku jesteśmy razem. Musimy sobie pomagać i stwarzać rodzinną atmosferę.

Co najbardziej lubicie robić razem? Oprócz treningów, bo to robicie razem zawodowo.

To prawda, najwięcej czasu spędzamy razem na treningu, ale jest też wiele innych sytuacji, gdzie się relaksujemy. Idziemy do sauny, korzystamy ze SPA, żartujemy, śmiejemy się. Nie chciałabym ujawniać jakichś szczegółów, ale generalnie atmosfera w drużynie jest bardzo fajna.

Lubicie tańczyć? Chodzicie na imprezy?

Lubimy tańczyć, ale bardzo rzadko zdarzają nam się okazje do imprezowania. Nie przypominam sobie, żebyśmy w ostatnim roku miały okazję razem gdzieś wyjść. Często jest tak, że po ciężkich treningach nic nam się nie chce. Wolimy pójść na dobrą kolację i spokojnie porozmawiać. Ale raz na zakończenie sezonu udało nam się wyrwać i naprawdę dobrze się zabawić.

Lubicie gotować? Gotujecie razem?

Nie, teraz już nie. Mamy ustaloną wcześniej dietę i dostajemy gotowe potrawy. Kilka lat temu bywało, że gotowałyśmy sobie same, był podział obowiązków. Pamiętam, że jak byłyśmy na igrzyskach olimpijskich w Turynie, to ja mieszkałam w domku z Magdą Gwizdoń i tam kilka dni przed początkiem igrzysk sobie same gotowałyśmy. Było mnóstwo zabawnych sytuacji, musiałyśmy sobie radzić.

Dieta sportowca w sportach wytrzymałościowych - bo oczywiście jest to dyscyplina wytrzymałościowa - jest szczególna? Różnicie się upodobaniami? Ciężko jest dogodzić kadrze biathlonistek?

To jest indywidualna sprawa każdej zawodniczki, każda ma swoją sprawdzoną dietę, którą wypracowała sobie przez te wszystkie lata. Oczywiście mamy dietetyka, z którym się konsultujemy. On doradza nam, które produkty są lepsze. My decydujemy same, co chcemy jeść, co jest dla nas najlepsze. W hotelach często jest wybór - szwedzki stół - tak że decydujemy sami.

Ile kalorii może pochłonąć dziennie biathlonistka? Panie ograniczają kalorie?


Wiele zawodniczek ogranicza kalorie. U nas w grupie też są takie momenty, że musimy tego pilnować. Ja przez może 3 dni w życiu byłam na diecie. Zawsze jest ze mną czekolada - ona musi być, nie ograniczam jej sobie. Oczywiście staram się dobierać odpowiednie produkty, zdrowo się odżywiać, ale nie odmawiam sobie przyjemności, wszystko jest dla ludzi.

Jak się wspieracie przed zawodami? Zbieracie się razem, każda dociera na zawody osobno?

To jest kwestia indywidualna. Przeważnie nie rozmawiamy o strzelaniu, biegu, nastawieniu. Każda z nas ma swoje przyzwyczajenia - niektóre z nas słuchają muzyki, ja na przykład nam program neurocoachingu. W jakimś stopniu mnie to motywuje, pomaga mi przed startami. Nie jest tak, że wszystkie jesteśmy razem. Oczywiście są sytuacje, że jedna drugiej doradza, ale rzadko - raczej z nas Zosie Samosie.

A jeżeli chodzi o przygotowanie nart, bo tutaj często też są zmiany, problemy - czy to w kadrze jest uniwersalne, czy też każda z pań ma swojego człowieka, który się tym zajmuje?

Mamy wspólnych serwismenów, którzy są odpowiedzialni za przygotowanie naszych nart. Każda zawodniczka ma swoje narty, z odpowiednimi strukturami, o których decydowali serwismeni. Często jest tak, że jeżeli któraś zawodniczka nie ma dobrze przygotowanych nart, a druga ma - to ta druga pożycza koleżance narty. To jest fajny układ. Mamy w sumie cztery osoby, które odpowiadają za narty. Nas jest piątka, musimy się wymieniać. Tak samo, jeżeli chodzi o testowanie nart przed zawodami: Jedna czeka, druga testuje, potem jest zamiana. Oczywiście tych osób jest mało, jeżeli porównamy to z innymi ekipami. Ale musimy sobie radzić.

No i radzicie sobie...

Podziwiam naszych chłopaków, którzy pracują z nartami, że są w stanie wszystko zrobić. Bardzo często mamy świetnie przygotowane narty.