Amerykanie - zwłaszcza ci z wybrzeża Zatoki Meksykańskiej - oczekują na orędzie Baracka Obamy. Prezydent USA ma dziś w telewizyjnym wystąpieniu mówić o katastrofie ekologicznej. Wczoraj gigantyczny wyciek ropy porównał do ataku terrorystycznego z 11 września.

Barack Obama przebywa właśnie z dwudniową wizytą nad Zatoką. Spaceruje po plaży, której część pokrywa oleista maź. Ogląda ptaki ubrudzone ropą. Spotyka się z ratownikami. Pyta, co można zrobić aby powstrzymać wyciek. Ale prostej odpowiedzi nie ma. To, że tak potężny kraj jak Ameryka nie potrafi od dwóch miesięcy zatamować wycieku, świadczy o powadze sytuacji. Sytuacji, która staje się także poważnym problemem politycznym urzędującego Prezydenta.

Amerykanie krytycznie oceniają sposób w jaki rząd Baracka Obamy walczy z wyciekiem. Odsetek niezadowolonych jest większy niż po huraganie Katrina. A ten kataklizm stał się symbolem niekompetencji administracji George'a Busha. Wówczas 62 procent amerykanów krytykowało prezydenta. Teraz - 70 proc. Co powie dziś Obama? Z pewnością znów zapewni, że winni zostaną ukarani i zapłacą za szkody. Jego telewizyjne wystąpienie potrwa kwadrans.