Polska chce być w Unii Europejskiej, chce mieć jak najlepsze stosunki z sąsiadami, ale to nie może oznaczać gotowości do podporządkowania się - podkreślał Jarosław Kaczyński podczas konwencji regionalnej PiS w Bydgoszczy. Przekonywał również, że liberalizm nie służy społeczeństwu, tylko różnego rodzaju układom, i sprawia, że niektóre grupy mają przewagę nad innymi.
W czasie regionalnej konwencji Prawa i Sprawiedliwości w Bydgoszczy Jarosław Kaczyński podkreślał, że przed oddaniem głosu w najbliższych wyborach samorządowych warto zastanowić się nad ideowością kandydatów.
Można być przedstawicielem w sensie ideowym lewicy, centrum, prawicy - i to jest wybór każdego człowieka, to jest różnica, która zawsze występuje w demokracji. Ale można zadać także i inne pytanie, mianowicie: czy ten wybór ma charakter koniunkturalny, czy niekoniunkturalny, czy on jest stały, czy niestały - mówił.
Weźcie państwo taką partię, która przed laty już dzisiaj prawie 18 (...) organizowała się jako partia umiarkowana, konserwatywna, taka centrowo-konserwatywna - później nagle skręciła bardzo mocno na lewo, coraz bardziej, aż ku lewactwu - później nagle okazało się, (...) że ma jednak kotwicę konserwatywną - a teraz znów ma sojuszników, o których nie można powiedzieć inaczej niż to, że są po prostu lewakami - wyliczał prezes PiS, odnosząc się wyraźnie do Platformy Obywatelskiej.
Dalej skrytykował w wystąpieniu podejście koniunkturalne.
Koniunkturalizm jest rzeczą niedobrą, bo oznacza, że w gruncie rzeczy w miejsce idei wchodzą zawsze interesy. Jak ktoś nie ma prawdziwych idei, jak nie jest ideowy, to kieruje się interesami, czasem tylko własnymi, prywatnymi, czasem wąskogrupowymi, ale na pewno nie społecznymi - stwierdził.
Jeżeli mówimy o sprawach idei, to zawsze trzeba zapytać o tę ideę szczególnie istotną dla każdego, kto uczestniczy w życiu publicznym, tę, która powinna być istotna dla każdego Polaka: to jest kwestia patriotyzmu, kwestia stosunku, pewnego pietyzmu wobec własnej historii. To jest kwestia także stosunku do różnego rodzaju sporów, do naszych relacji z innymi krajami, stosunku do cudzoziemców - kontynuował Jarosław Kaczyński.
Jak podkreślił, stosunek do cudzoziemców "nie musi być oczywiście wrogi czy zły".
Nie powinien taki być. Ale jest sprawa hierarchii, ordo caritatis - porządek miłowania: kogo się najbardziej miłuje, tych swoich czy tych innych - stwierdził.
W swoim wystąpieniu lider PiS poruszył temat historii 1939 roku. Jak mówił, są dwie jej oceny: polska i niemiecka.
Czyli z jednej strony Polska, z drugiej strony Niemcy Hitlera i Goebbelsa. I tak, jakby były równe - zauważył, a następnie podkreślił: Sprawa historii, sprawa tego polskiego poglądu na historię, polskiej narracji jest tutaj niezwykle istotna.
Jako niezwykle istotny określił również stosunek do innych państw.
Polska oczywiście chce być w Unii Europejskiej, Polska chce mieć jak najlepsze stosunki z sąsiadami. To jest normalne, bo to jest najlepsza, optymalna sytuacja dla każdego państwa - przekonywał Jarosław Kaczyński, ale równocześnie zaznaczył, że "to nie może oznaczać gotowości do podporządkowywania się".
Gotowości do tego, żeby uznać status naszego kraju za status kraju w gruncie rzeczy zależnego. Takiego, którego suwerenność jest tak naprawdę tylko pozorem, który w różnych bardzo ważnych sprawach (...) musi przyjmować racje, a przede wszystkim interesy innych - interesy w najróżniejszych dziedzinach, począwszy od interesów politycznych, a skończywszy na interesach ekonomicznych - podkreślał.
W swoim przemówieniu prezes Prawa i Sprawiedliwości przekonywał również, że jego partia jest "trwała, jeśli chodzi o swoje wartości, idee, jest patriotyczna - we wszystkich wymiarach, jest za czynną polityką społeczną, czynną polityka gospodarczą, docenia rolę państwa, ale jednocześnie docenia rolę wolności, wolnego rynku".
Jeżeli ktoś chce dobrej zmiany, jeżeli ktoś chce, by państwo polskie nie było tylko po to, żeby pewna, w specyficznym procesie wyłoniona, elita, która Polskę, powiedzmy sobie, traktuje w specjalny sposób, miała dobrze - to musi poprzeć Prawo i Sprawiedliwość (...) - oświadczył Jarosław Kaczyński.
Dlatego do końca tej kampanii trzeba pracować, pracować i jeszcze raz pracować, i wierzyć, wierzyć i jeszcze raz wierzyć - wierzyć w zwycięstwo - podkreślił, a zebrani zaczęli skandować: Zwyciężymy!
Kaczyński przyłączył się do tych okrzyków. Zwyciężymy - stwierdził.
Dalej lider PiS przekonywał, że liberalizm nie służy społeczeństwu, tylko różnego rodzaju układom, i sprawia, że niektóre grupy mają przewagę.
Stwierdził, że jeśli chodzi o kwestie ekonomiczne, liberałowie - "w pewnym uproszczeniu" - mówią, że "gospodarka działa sama, rynek działa sam, kapitał nie ma narodowości, musimy zdać się na te mechanizmy, państwo może w tym wszystkim odgrywać rolę niewielką, teraz jest, co prawda, tak, że są te środki europejskie, więc jakąś tam odgrywa, ale w żadnym razie nie może być tak, żeby państwo prowadziło tutaj politykę czynną, zmierzającą do rozwoju, do uzyskiwania różnego rodzaju celów społecznych, bo to szkodzi, bo państwo w gruncie rzeczy gospodarce szkodzi".
Przeciwny pogląd - jak wyjaśniał - mówi, że politykę czynną można i trzeba uprawiać, że ona pomaga, że państwo dobrze rządzone może gospodarce służyć.
To jest różnica bardzo ważna, bo jedni mówią, że w gruncie rzeczy nic nie można zrobić, a drudzy mówią, że jednak można zrobić bardzo dużo - zauważył.
Taki sam podział dotyczy - według Kaczyńskiego - kwestii o charakterze społecznym.
Ci pierwsi (...) mówią: "No cóż, jest bieda, jest nędza, są podziały społeczne, są bardzo daleko idące różnice ekonomiczne i nic nie można zdziałać, bo tak działa rynek". A inni mówią: "Można zdziałać i to bardzo dużo" - wskazywał prezes PiS.
Jedni się godzą z tym, że bardzo znaczna część polskich dzieci do niedawna żyła w nędzy, poniżej minimum egzystencji, a inni się z tym nie godzą i w krótkim czasie potrafią załatwić, że ogromna większość, dziewięćdziesiąt kilka procent tych dzieci z tej nędzy wyszło - stwierdził.
Jeżeli sprawy tych podziałów uogólnić, to ta jedna strona mówi tak generalnie: "Nic nie można zrobić, (...) państwo należy ograniczyć, np. zamykać komisariaty (...), czynić wszystko, żeby państwo jak najmniej mogło uczynić", bo rzekomo jego funkcjonowanie zagraża różnym wartościom - komentował Kaczyński i ocenił, że pogląd ten służy przede wszystkim silnym i różnego rodzaju grupom, które w Polsce doszły do siły.
Ta siła to przede wszystkim pieniądz. Nie tylko pieniądz - to różnego rodzaju wpływy, tzw. dojścia, możliwości w administracji, w dziedzinie propagandy - ale przede wszystkim jest to pieniądz - wyjaśnił, a następnie wskazał, że chodzi przede wszystkim o "siły wyrosłe z poprzedniego ustroju".
Ten pogląd im znakomicie służy w skali kraju, ale także na tych niższych szczeblach władzy, czyli władzy samorządowej - stwierdził.
Jeżeli ktoś tutaj, w Bydgoszczy, (...) uważa, że należy głosić i realizować te poglądy, o których już mówiłem, które w wielkim skrócie i uproszczeniu nazwę liberalnymi, to tak naprawdę nie służy społeczeństwu, nie służy Bydgoszczy, nie służy tej ziemi, ziemi pomorsko-kujawskiej, tylko służy różnego rodzaju interesom, temu układowi społecznemu, który się tutaj ukształtował, gdzie pewni ludzie, pewne grupy mają przewagę - ocenił Jarosław Kaczyński.
Jeżeli ktoś jest za czymś, co można w wielkim skrócie określić jako postawę, jako politykę czynną (...), to służyć może i chce ogromnej większości społeczeństwa albo całemu społeczeństwu - zaznaczył i dodał, że ci, którzy chcą polityki czynnej, chcą także przeciwstawiać się patologii i nadużyciom.
(e)