Trzecia - i ostatnia - debata prezydencka w Stanach Zjednoczonych zakończyła się zwycięstwem Baracka Obamy - ogłosił CNN. Na zwycięstwo urzędującego prezydenta wskazało 48 procent Amerykanów, przepytanych przez stację. Republikanina Mitta Romneya za zwycięzcę uznało zaś 40 procent. W Boca Raton na Florydzie panowie debatowali o polityce zagranicznej.
Obama - podobnie jak w ubiegłym tygodniu, kiedy został uznany za zwycięzcę debaty - atakował Romneya, ale nie przerywał mu tak często, jak poprzednio. Wielu Amerykanów uznało wtedy, że debata była zbyt agresywna, a chwilami trudno było zrozumieć, co mówią kandydaci. Tym razem było nieco spokojniej.
Urzędujący prezydent oskarżył Mitta Romneya o wysyłanie "sprzecznych sygnałów" w polityce zagranicznej i chęć powrotu do czasów zimnej wojny. Zimna wojna nie istnieje już od 20 lat. Jeśli chodzi o pańską politykę zagraniczną, to wydaje się, że chce pan importować politykę z lat 80. - tak samo jak politykę społeczną z lat 50. i politykę gospodarczą z lat 20. - mówił. Zarzucił też Romneyowi, że był przeciwny podpisaniu z ówczesnym ZSRR traktatów o ograniczeniu zbrojeń nuklearnych i popierał interwencję w Iraku, mimo że kraj ten nie posiadał - jak się okazało - broni masowej zagłady. Poza tym wypomniał republikaninowi chwiejne stanowisko w sprawie wycofania amerykańskich żołnierzy z Afganistanu.
Atakowanie mnie nie jest programem - odparował Romney. Atakowanie mnie nie prowadzi do przezwyciężenia wyzwań na Bliskim Wschodzie i w innych rejonach świata - mówił.
Romney podkreślał też podczas debaty, że walka z terroryzmem i Al-Kaidą "nie może polegać tylko na zabijaniu". Potrzebujemy całościowej i solidnej strategii wobec świata muzułmańskiego i innych rejonów świata - stwierdził. Zarzucił też Obamie, że nie wykorzystał okazji, jakie stworzyła Arabska Wiosna i nie uczynił wystarczająco dużo, by zapobiec uzyskaniu przez Iran broni nuklearnej.
Przy okazji dyskusji na temat Iranu Obama zdementował doniesienia prasowe, według których Stany Zjednoczone i Iran będą prowadzić bezpośrednie rozmowy na temat irańskiego programu atomowego. Informacje dziennika "New York Times" na ten temat określił jako "nieprawdziwe". Tak długo, jak ja jestem prezydentem, Iran nie uzyska broni nuklearnej - dodał.
Romney zapowiedział natomiast, że jako prezydent dążyłby do dyplomatycznej izolacji Teheranu. Stwierdził też, że retoryka prezydenta Iranu Mahmuda Ahmadineżada "podsyca ludobójstwo" i powinna być ścigana przez prawo międzynarodowe. "Iran dysponujący bronią nuklearną" uznał za największe obecnie zagrożenie na świecie.
Dla Obamy największym zagrożeniem są zaś nadal - jak powiedział - siatki terrorystyczne.
Obama zapowiedział też, że gdyby Izrael został zaatakowany, "to Ameryka stanie u jego boku". Izrael jest prawdziwym przyjacielem i naszym najlepszym sojusznikiem w regionie - podkreślił. Romney zarzucił mu jednak, że za jego prezydentury doszło do pogorszenia stosunków z Izraelem.
W jednej z wypowiedzi urzędujący prezydent USA zarzucił swemu oponentowi brak doświadczenia w polityce zagranicznej. Za każdym razem, kiedy wyrażał pan swoją opinię, był pan w błędzie - stwierdził.