Kandydat Lewicy na prezydenta Robert Biedroń wysłał fakturę do wicepremiera i ministra aktywów państwowych Jacka Sasina za organizację korespondencyjnych wyborów, które miały się odbyć 10 maja.
Biedroń zorganizował przed urzędem pocztowym w Warszawie konferencję prasową, której tematem była organizacja wyborów prezydenckich, które miały się odbyć w trybie korespondencyjnym 10 maja. Wybory ostatecznie się nie odbyły, jednak wydrukowane zostały m.in. pakiety wyborcze, które wyborcom miała dostarczyć Poczta polska. Za organizację głosowania - zgodnie z ustawą z 6 kwietnia o szczególnych zasadach przeprowadzania wyborów powszechnych na Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej zarządzonych w 2020 r. - odpowiadał minister aktywów państwowych. Ustawa weszła w życie 9 maja.
Musi nadejść czas, w którym politycy będą płacić za swoje błędy i zaniechania. Musi nadejść taki czas, żeby politycy, którzy dysponują naszymi pieniędzmi, będą odpowiadali, tak jak odpowiada zwykły Kowalski, przed wymiarem sprawiedliwości i nie możemy się do tego przyzwyczajać - mówił.
10 maja odbyły się niby wybory. W tych niby wyborach była niby kampania. W tej niby kampanii w niby wyborach najwięcej maczał palce pan minister, pan wicepremier Sasin. Tam maczał swoje palce, tam PiS maczał swoje macki, tam PiS utopił 68 mln zł - naszych, podatników pieniędzy - mówił.