Bezprecedensowa porażka w wyborach w Polsce liberalno-proeuropejskiej PO z narodowo-katolickim PiS jest raczej skutkiem kryzysu Unii Europejskiej niż sytuacji wewnętrznej w kraju - pisze niemiecki tygodnik "Frankfurter Allgemeine Sonntagszeitung".
Warszawski korespondent gazety Konrad Schuller analizuje przyczyny "bezprecedensowego upadku" Platformy Obywatelskiej, do którego doszło "pomimo mocnego wzrostu gospodarczego i niewielkiej korupcji".
Równocześnie, pisze niemiecki dziennikarz, "narodowo-katolicka formacja" Jarosława Kaczyńskiego "wystrzeliła w górę" zdobywając jako pierwsza partia po 1989 roku absolutną większość. PO zdawała się być niepokonana, a jednak została dosłownie "zmieciona" przez konserwatywnych przeciwników - stwierdza "FAS".
Zdaniem Schullera pierwsze próby wytłumaczenia zwrotu w Polsce podejmowane przez publicystów są "nieporadne". "Z pewnością, były też skandale" - przyznaje autor komentarza, przypominając o podsłuchanych spotkaniach ministrów "przy winie i ośmiorniczkach". Jak dodaje, faktem jest też podział kraju na Polskę A i B."To, że po zwrocie (w 1989 r.) oprócz zwycięzców byli też przegrani, nie jest niczym nowym. Jednak tak totalnego zwycięstwa (obozu) protestu jeszcze nie było. Co tym razem było inaczej?" - zastanawia się "FAS".
Autor komentarza sugeruje, że wynik wyborów w Polsce może być skutkiem nie tyle podziału na "tych, który mają, i tych, którzy nie mają" i "zawiści socjalnej", lecz raczej następstwem szerszego zjawiska, jakim jest kryzys Europy.
To właśnie Europa należała, obok smartfonów i samochodów średniej klasy, do "wielkiej narracji" PO - tłumaczy Schuller. "Europejskie fundusze były nawozem, na którym powstawały drapacze chmur, autostrady i lotniska. Europejskie koncerny - Volkswagen i Fiat, Tesco i Carrefour oferowały pracę i chleb. W dodatku Europa była obok NATO gwarantem polskiego bezpieczeństwa przed Rosją" - czytamy w "FAS". Europa była też "czarodziejskim środkiem" dzięki któremu Niemcy - traktowane ciągle jeszcze z lękiem - stały się partnerem Polski.
Zdaniem Schullera Europa była równocześnie "czymś jeszcze większym - sztandarem dla tych, którzy dążyli do tego, co na Zachodzie nazywa się +zmianą wartości+ - ucieczki od pokrytego kurzem hasła "Bóg, Honor, Ojczyzna", i od sytuacji, gdy wiejski proboszcz decyduje, na kogo wolno głosować i kogo wolno kochać". Przeciwieństwem europejskiej Polski był według nomenklatury liberałów "Ciemnogród - konserwatywny świat poza miastami, mityczny +lud+". Dla tej drugiej Polski Europa była zawsze jedynie "systemem stworzonym przez zdobywców mówiących po niemiecku lub rosyjsku po to, by zalegalizować rozczłonkowanie ojczyzny". Zdrada sojuszników europejskich w 1939 i 1945 r. uczyła, że solidarność obcych jest pustym hasłem - dodaje autor komentarza.
Zdaniem Schullera przyczyną upadku liberałów w Polsce może być fakt, iż "mit Europy rozpadł się". Od kryzysu euro UE nie sprawia wrażenia "rogu obfitości, lecz raczej zdradliwego wiru" - "nie daje pieniędzy, lecz pochłania je". Europa przestała być ziemią obiecaną, a stała się źródłem kryzysów, skąd napływają "uchodźcy, bakterie i pasożyty". Z punktu widzenia Polski Europa "nie wydaje się być ratunkiem, lecz ryzykiem, a i Niemcy zmieniły się - nie są już ostrożnym mediatorem, lecz pozbawionym głowy kolosem".
Zwrot w Polsce może być odzwierciedleniem dużo szerszego zjawiska - uważa Schuller. Zwraca uwagę, że coraz więcej Polaków, Węgrów, Czechów, ale też Francuzów czy Niemców dochodzi do wniosku, że UE nie jest już "ku swemu szczęściu połączona", lecz że staje się ryzykiem. "Na jej miejsce powracają dawne mity, a wraz z nimi prorocy" - czytamy w "FAS". "Dawniej mówiono, że Europa będzie się rozwijać wokół swojego centrum grawitacyjnego. Obecnie UE kruszy się na obrzeżach, ponieważ centrum straciło siłę przyciągania" - pisze Schuller.