Georgette Mosbacher - ambasador USA w Polsce - w specjalnym oświadczeniu skomentowała bezprecedensowe zamieszki w Waszyngtonie. W środę po południu czasu lokalnego zwolennicy prezydenta Donalda Trumpa wtargnęli do Izby Reprezentantów i Senatu. Przerwali obrady Kongresu, który zebrał się, aby ostatecznie zatwierdzić wyniki wyborów prezydenckich z 3 listopada 2020 roku, wygranych przez Joe Bidena. "Wczorajsze wydarzenia na Kapitolu nie odzwierciedlają tego, kim jako Amerykanie jesteśmy ani za czym się opowiadamy" - napisała Mosbacher.

"Jak wczoraj powiedział wiceprezydent Pence, świat kolejny raz był wczoraj świadkiem prężności i siły naszej demokracji" - napisała Georgette Mosbacher, ambasador USA W Polsce. "Po ustaniu zamieszek i bezprecedensowych aktów wandalizmu, nasi wybrani przedstawiciele jeszcze tego samego wieczoru powrócili na Kapitol i na nowo podjęli pracę na rzecz narodu amerykańskiego, wspierając i broniąc konstytucję Stanów Zjednoczonych" - dodała.

Mosbacher podkreśliła, że wydarzenia na Kapitolu nie odzwierciedlają tego, kim są Amerykanie i za czym się opowiadają. "Wraz z nastaniem świtu w Stanach Zjednoczonych, Kongres zakończył pracę nad zatwierdzeniem woli narodu amerykańskiego. Mój przyjaciel Joe Biden to przyzwoity człowiek. Jak już mówiłam wcześniej, 20 stycznia zostanie zaprzysiężony jako kolejny prezydent" - stwierdziła.

Ambasador USA w Polsce odniosła się też do informacji o czterech osobach, które zmarły w wyniku zamieszek. Jedną z nich jest kobieta śmiertelnie postrzelona przez policję. "Sercem jestem z tymi, którzy stracili życie, i jestem pewna, że sprawcy tych czynów zostaną szybko postawieni przed obliczem sprawiedliwości" - zapewniła.

Mosbacher podziękowała też Polakom za wszelkie zapewnienia o wsparciu. "Nasze wspólne przywiązanie do wartości demokratycznych leży u podstaw relacji polsko-amerykańskich, które są silniejsze niż kiedykolwiek. To nie uległo zmianie i nie zmieni się wraz z nastaniem nowej administracji" - podsumowała.

Tłum wyborców Trumpa wdarł się w środę na Kapitol krótko po jego przemówieniu. W jego trakcie ogłosił on, że wybory prezydenckie zostały sfałszowane i że to on jest faktycznym zwycięzcą.

Senat został zmuszony do przerwania obrad, z budynku ewakuowano m.in. wiceprezydenta Mike'a Pence'a, przyszłą wiceprezydent Kamalę Harris oraz spikerkę Izby Reprezentantów Nancy Pelosi. 

Zwolennicy prezydenta Donalda Trumpa chodzili po korytarzach parlamentu, pozowali do zdjęć z posągami i obrazami i krzyczeli: "USA, USA", "Zatrzymać oszustwo!" oraz "Nasza izba!"

Ostatecznie Kongres USA zatwierdził w czwartek głosy Kolegium Elektorów, uznając Joe Bidena za zwycięzcę listopadowych wyborów prezydenckich. Przed zaprzysiężeniem Bidena nie czekają już żadne poważniejsze formalności w związku z wyborami.

Stan wyjątkowy do 21 stycznia

Burmistrz Waszyngtonu Muriel Bowser ogłosiła, że stan wyjątkowy będzie obowiązywał w amerykańskiej stolicy do 21 stycznia, czyli pierwszego dnia po zaprzysiężeniu Joe Bidena.

Bowser tłumaczyła na konferencji prasowej, że do Dystryktu Kolumbii przyjechało w środę wiele uzbrojonych osób "w celu szerzenia przemocy i zniszczenia". Jej zdaniem, ich mobilizacja nie zmniejszy się, a do starć może dochodzić także poza okolicami Kongresu.

Wprowadzony przez burmistrz stan wyjątkowy daje władzom m.in. możliwość ponownego zaprowadzenia godziny policyjnej czy skrócenia czasu otwarcia niektórych lokali.