Wybory parlamentarne i referendum będą miały raz liczoną frekwencję - tak twierdzi w rozmowie z RMF FM szefowa Krajowego Biura Wyborczego Beata Tokaj. Oczywiście o ile na przeprowadzenie plebiscytu wraz z wyborami parlamentarnymi 25 października zgodzi się Senat. Zdaniem Tokaj, należy rozważyć również ujednolicenie czasu głosowania w obu wyborach od 6:00 do 22:00. Najpierw decyzja Senatu, potem KBW - zaznacza.
Aby referendum było ważne, musi w nim zagłosować ponad 50 procent wyborców. Jeśli ktoś przyjdzie 25 października na wybory parlamentarne, a nie weźmie karty referendalnej myśląc, że wpłynie na frekwencję, jest w błędzie.
Jak mówi Beata Tokaj, szefowa Krajowego Biura Wyborczego, jest jeden spis wyborców, ta sama komisja wyborcza i urna.
Ten wyborca podpisuje się, że wziął kartę do głosowania w wyborach do Sejmu, natomiast komisja odnotowuje fakt, że nie wziął do referendum tylko karty referendalnej. Natomiast frekwencję liczy się od całości - wyjaśnia Beata Tokaj.
Szefowa Krajowego Biura Wyborczego zastrzegła jednak, że najpierw musi zapaść decyzja senatorów o październikowym referendum wraz z wyborami. Nie wykluczyła też, że po decyzji Senatu Państwowa Komisja Wyborcza zajmie się tym problemem. Także kwestią otwarcia lokali wyborczych. Według niej, należy ujednolicić czas głosowania od 6:00 do 22:00.
Według jej wyliczeń koszty przeprowadzenia wyborów parlamentarnych i dodatkowego referendum w tym samym dniu będą maksymalnie o 10-20 procent niższe, niż koszty referendum 6 września.
Koszy referendum powiązanego z wyborami to osiemdziesiąt kilka milionów złotych, koszty referendum 6 września szacowane są na sto milionów złotych.
(j.)