"Janusz Korwin-Mikke został poproszony, żeby spokojnie już nic nie robić do końca kampanii; nie twittować, nie pisać, nie wypowiadać się, odpocząć" - stwierdził w środę Przemysław Wipler z Konfederacji. "Janusz Korwin-Mikke swoimi swobodnymi przemyśleniami wjeżdża w nas, jak autobusem" - dodał.
Wipler w Radiu Plus pytany, czy Janusz Korwin-Mikke pomaga czy szkodzi Konfederacji, odparł, że każdy powinien sam to ocenić.
Zgodnie z moją wiedzą Janusz Korwin-Mikke został poproszony, żeby spokojnie już nic nie robić do końca kampanii. Nie twittować, nie pisać, nie wypowiadać się, odpocząć - poinformował Wipler.
Na pytanie, przez kogo została wystosowana ta prośba, polityk wyjaśnił, że "w Konfederacji w czasie kampanii wyborczej bardzo dużą władzę ma szef i władze sztabu, którzy prowadzą kampanię". Jak zaznaczył, "każda wypowiedź i działanie, które może szkodzić kampanii, powinno być powstrzymywane".
Jest czas na ekstrawagancję i jest czas na dyscyplinę. Kampania to czas dyscypliny i dostosowywania się do tego, jaką pracę wykonuje sztab - dodał Wipler.
Niezależnie od tego, jakie mamy poglądy, wiemy, że pewne rzeczy są nierozsądne i nieakceptowalne dla Polaków powszechnie i my to szanujemy. Na tym polega demokracja - podkreślił.
Jeżeli mamy pewien program wyborczy i ustalone reguły gry: mówimy o niskich, prostych podatkach, o reformach systemu zdrowia i systemu edukacyjnego, o tym w jaki sposób przeprowadzić transformację energetyczną, żeby prąd nie był zbyt drogi i żeby Polacy nie płacili zbyt dużo za ciepło, to jeżeli ktoś wjeżdża w nas z boku, jak autobusem, różnymi tezami nieprogramowymi i jego swobodnymi przemyśleniami, które, nie są, najdelikatniej mówiąc, popularne wśród Polaków, to musimy na to reagować - oświadczył Wipler.