"Los bywa cyniczny. Wojna, paradoksalnie przyczynia się do rozwoju medycyny" - mówi naszemu reporterowi prof. Lubomir Kułyk, szef kliniki kardiochirurgii, szpitala uniwersyteckiego we Lwowie. Przez trzy lata od momentu rosyjskiej inwazji na Ukrainę lekarze w tej placówce pracują nieustannie. Odwiedził ją wysłannik RMF FM na Ukrainę, Mateusz Chłystun.

Nie możemy przerwać operacji. Żeby nie słyszeć alarmu - podgłaśniamy radio - mówił naszemu reporterowi Mateuszowi Chłystunowi na początku rosyjskiej inwazji na Ukrainę szef kliniki kardiochirurgii Szpitala Uniwersyteckiego we Lwowie.

Trzy lata po tamtej rozmowie dziennikarz RMF FM ponownie odwiedził tę klinikę.

"Kiedy rozmawiamy w klinice profesora Kułyka, toczy się w niej - chciałoby się powiedzieć - normalne szpitalne życie. W jednej z sal lekarze próbują ratować pacjenta, którego karetka przywiozła z rozległym zawałem" - relacjonuje dziennikarz RMF FM Mateusz Chłystun. "Tak jest niezmiennie przez trzy ostatnie lata. Ludzie - jak słyszę - nie przestali chorować. Do nich dołączyli jednak ciężko ranni na froncie. Jeśli mają urazy klatki piersiowej, zdarza się, że trafiają i tu" - dodaje.

W czasie pokoju nigdy nie spotykamy takich strasznych urazów, jakie spotykamy na co dzień u naszych żołnierzy, którzy wracają tam z "z zerówki". Przy tym musimy stosować inne metody, które nigdy nie były stosowane. U części pacjentów skutkują. Nasi żołnierze przyjeżdżają bez nóg, rąk, z różnymi urazami klatki piersiowej, głowy. Nie mówię o nich jako o pacjentach, to żołnierze, bohaterzy - mówi dziennikarzowi RMF FM profesor Lubimir Kułyk.

W szpitalu nie ma już worków z piaskiem w oknach. We Lwowie jest względnie spokojnie. Bez względu na to, tu też każdy marzy o powrocie do normalności. Takiej jak przed lutym 2022 roku.

Dalsza część artykułu pod materiałem video: