Istnieją bomby kierowane, bomby "głupie" i rosyjskie bomby kierowane. Jak przyznaje w rozmowie z "The Washington Post" ekspert wojskowości, "pewien procent rosyjskich bomb jest wadliwy". Amerykańscy dziennikarze dotarli do rosyjskich dokumentów, z których wynika, że dziesiątki takich wadliwych pocisków spada na terytorium Rosji. Czasem z fatalnym skutkiem.

Lotnicze bomby szybujące stosowane w ostatnich miesiącach przez rosyjską armię zmieniły obraz pola walki. Rosjanie wyposażyli amunicję z czasów radzieckich w systemy naprowadzania. A te według ekspertów czasami zawodzą.

Jak wynika z dokumentu, do którego dotarł "WP", co najmniej 38 bomb w okresie od kwietnia 2023 roku do kwietnia 2024 spadło w obwodzie biełgorodzkim.

Jak podaje dziennik, większość z ładunków nie eksplodowała. Niewybuchy były później systematycznie odkrywane przez cywilów, leśników, czy rolników. Rosyjskie ministerstwo obrony nie było w stanie określić, kiedy bomby były zrzucane, więc niektóre mogły leżeć w ziemi całymi dniami.

Niektóre trefne bomby eksplodowały

Dokument, o którym mowa, potwierdza także, że FAB spadł na miasto Biełgorod (ok. 400 tys. mieszkańców). W maju taka bomba doszczętnie zniszczyła wieżowiec w mieście i zabiła 17 osób, a Moskwa od razu oskarżyła o atak stronę ukraińską.

Co więcej, raport, do którego wgląd mieli dziennikarze, informuje, że siedem podobnych pocisków znaleziono na przedmieściach miasta. Rosyjskie media niezależne potwierdzają zbieżność wydarzeń opisanych w dokumencie z doniesieniami lokalnych redakcji.

Chociaż Rosja zazwyczaj milczy na temat takich incydentów, do jednego z nich wojskowi się przyznali. Również chodzi tu o uderzenie w Biełgorod, gdy nastąpiło "przypadkowe zwolnienie" bomby z Su-34 przelatującego nad miastem. Wówczas półtonowa bomba spadła na jedną z głównych arterii.

Według naszych szacunków tylko ułamek tych bomb zawodzi, więc nie wpływa to na praktyczną skuteczność tej broni, bez względu na to, jak cynicznie to brzmi. W przeciwieństwie do zachodnich bomb o wysokiej precyzji zestawy UMPK (system naprowadzające) są produkowane stosunkowo tanio i w dużych ilościach, przy użyciu cywilnej elektroniki, gdzie wymagania dotyczące niezawodności są znacznie niższe - powiedział dla "The Washington Post" Ruslan Leviev, ekspert wojskowy z Conflict Intelligence Group.