Ukraińscy oficjele wciąż nie mogą uwierzyć w treść komunikatu ONZ dotyczącego rosyjskich zbrodni. Komisja Śledcza uznała, że "na obecnym etapie" nie ma dowodu na popełnienie zbrodni ludobójstwa na Ukrainie. Doradca prezydenta kraju, Mychajło Podolak, nie wytrzymał i w mało dyplomatyczny sposób skomentował decyzję Organizacji Narodów Zjednoczonych.
"To pokaz politycznej bezzębności" - zaczyna tyradę Podolak i jest to początek bardzo wyważony, biorąc pod uwagę, co znalazło się w dalszej części wpisu doradcy Wołodymyra Zełenskiego.
Dostało się komisarzowi Erikowi Møse - sędziemu Międzynarodowego Trybunału Karnego, który przyznał wczoraj: "a obecnym etapie nie doszliśmy do wniosku, że na Ukrainie ma miejsce ludobójstwo".
"No pewnie. Przecież Rosjanie przyszli nas zabijać po dobroci, masowo. Tylko Ukraińców, ale bez premedytacji. I rakiety lecą na miasta co noc też z życzliwości. A próba zniszczenia infrastruktury energetycznej na zimę, żeby ludzie ginęli z zimna - jest absolutnie przypadkowa" - ironizuje Mychajło Podolak.
I podkreśla, że wojna trwa przecież już 560 dni, w trakcie których setki miast, miasteczek i wsi są równane z ziemią przez rosyjskie pociski.
Podolak nie koncentruje się jedynie na ironizowaniu, ale wskazuje na konkretny problem związany z decyzją Komisji Śledczej. Brak jednoznacznego potępienia zbrodni w Buczy, czy Mariupolu, oznacza przyzwolenie na dalsze bestialstwo Rosjan.