Rosjanie przeprowadzili atak rakietowy na miasto Sumy na północnym wschodzie Ukrainy. Rannych zostało co najmniej 88 osób. Uszkodzonych zostało kilka wieżowców i szkoła. Szef gabinetu prezydenta Ukrainy Andrij Jermak zamieścił nagranie, na którym widać skutki ataku.
Szef sumskiej obwodowej administracji wojskowej Wołodymyr Artiuch poinformował, że atak został przeprowadzony w centrum miasta. "Kilka wieżowców i szkoła zostały uszkodzone. Dzieci znajdowały się w schronie, zostały ewakuowane, wszyscy żyją i mają się dobrze" - napisał.
Do zdarzenia miało dojść ok. 14 czasu lokalnego (13 czasu polskiego). Rosjanie zaatakowali gęsto zaludnioną dzielnicę mieszkaniową.
W niektórych miejscach wybuchł pożar.
Artem Kobzar, pełniący obowiązki mera Sum, wyjaśniał, że celem ataku był obiekt przemysłowy, jednak w następstwie uderzenia ucierpiały też inne budynki.
"Dziś wróg zaatakował obiekt przemysłowy. Uszkodzony został sektor mieszkalny i obiekty infrastruktury miasta, w tym placówki dla dzieci oraz szpital" - napisał.
Rada Miasta Sumy poinformowała na Telegramie o 74 poszkodowanych, w tym 13 dzieciach. Później zaktualizowano tę informację i podano, że liczba rannych wzrosła do 88 (17 dzieci).
Na atak zareagował szef ukraińskiego MSZ Andrij Sybiha. "Moskwa mówi o pokoju, przeprowadzając brutalne ataki na gęsto zaludnione obszary mieszkalne w największych miastach Ukrainy. Kilka godzin temu w wyniku kolejnego strasznego rosyjskiego bombardowania centrum Sum rannych zostało kilkudziesięciu cywilów, w tym wiele dzieci" - napisał na platformie X.
"Zamiast wygłaszać puste deklaracje o pokoju, Rosja musi zaprzestać bombardowania naszych miast i zakończyć wojnę z ludnością cywilną. Wszelkie działania dyplomatyczne wobec Moskwy muszą być poparte siłą ognia, sankcjami i presją" - podkreślił Sybiha.
Szef gabinetu prezydenta Ukrainy Andrij Jermak zamieścił nagranie pokazujące skutki ataku. Widać na nim kłęby gęstego dymu unoszące się nad blokami.