"W Europie Środkowo-Wschodniej, a na pewno u bezpośrednich sąsiadów Rosji, żywimy przekonanie, że Rosja musi przegrać i to przegrać mocno. To stanowisko nie jest podzielane w Berlinie, Paryżu, a nawet w Waszyngtonie" - mówił w Radiu RMF24 Jarosław Kuisz, komentator i redaktor naczelny Kultury Liberalnej. W rozmowie z Tomaszem Terlikowskim starał się wyjaśnić, skąd wynikają różnice.
Emmanuel Macron powiedział w sobotę, że Zachód powinien rozważyć, jak odpowiedzieć na zgłaszaną przez Rosję potrzebę uzyskania gwarancji bezpieczeństwa. Następnego dnia w wywiadzie dla CBS News prezydent Francji ocenił politykę izolacji za najgorszą. Do jego wypowiedzi odniósł się rzecznik Rady Bezpieczeństwa Narodowego w Białym Domu John Kirby, który stwierdził, że zdaniem Joe Bidena powinniśmy być najbardziej skupieni na obawach dotyczących bezpieczeństwa Ukrainy, a nie Rosji. Niezrozumienie i brak akceptacji dla słów Macrona okazali także minister ds. europejskich Szymon Szynkowski vel Sęk oraz wiceszef MSZ Marcin Przydacz.
Skąd jednak pojawiło się takie stanowisko w obliczu zbrodni na ludności ukraińskiej popełnianych przez rosyjskich oprawców? Odpowiedzią na to pytanie zajął się Jarosław Kuisz, komentator i redaktor naczelny Kultury Liberalnej.
Zdaniem eksperta wypowiedź Macrona jest odzwierciedleniem różnicy w postrzeganiu obecnej wojny pomiędzy Zachodem, Stanami Zjednoczonymi, a krajami, które sąsiadują z Rosją. Wydaje mi się, że część klasy politycznej i część opinii publicznej Francji i Niemiec uważa, że jeżeli Władimirowi Putinowi ten konflikt się nie opłaca ekonomicznie, to on w końcu pójdzie po rozum do głowy. My jednak oceniamy tę sprawę inaczej - wyjaśnił specjalista.
Według Jarosława Kuisza różnice w myśleniu mają ścisły związek z konsekwencjami II wojny światowej. Polska i kraje byłego bloku wschodniego, które się wyrwały spod rosyjskiego buta, mają kompletnie inną percepcję. W Europie Środkowo-Wschodniej, a na pewno u bezpośrednich sąsiadów Rosji, żywimy przekonanie, że Rosja musi przegrać i to przegrać mocno. To stanowisko nie jest podzielane w Berlinie, Paryżu, a nawet w Waszyngtonie. Tam Rosja cały czas oprócz tego, że jest postrzegana przez pryzmat posiadania broni atomowej, to także przez pryzmat tego, że jest to kraj, który był zawsze i jutro nie zniknie - ocenił gość Radia RMF24.
Jarosław Kuisz zwrócił uwagę, że Francja stara się wyhamowywać inflację, żeby nie dała się za bardzo odczuć obywatelom. Tam inflacja jest wciąż jednocyfrowa, ceny nie poszybowały w górę jak w innych krajach, a mimo to Francuzi narzekają na to, co jest już teraz. Obecna polityka wiąże się z ogromnymi kosztami i w gruncie rzeczy Francja miałaby szansę przejść przez tę politykę suchą nogą, jeżeli wojna skończyłaby się jak najszybciej. W przeciwnym razie poduszka finansowa dla obywateli chroniąca przed inflacją i efektami wojny wyczerpie swoje możliwości niebawem - mówił specjalista. Według redaktora naczelnego Kultury Liberalnej wtedy przyjdą koszty polityczne dla Macrona i jego ekipy.
Jarosław Kuisz wspomniał także, że pytanie, czy NATO zagrażało Rosji, jest jedną z wielkich kości niezgody na zachodzie Europy. To absolutnie nie jest tak, że dziś już nikt nie powie, że NATO zagrażało Rosji. Istnieje naprawdę masa publikacji na ten temat. Część klasy politycznej również tak uważa, nawet jeśli przez chwilę teraz tak nie mówi - powiedział ekspert.
Jarosław Kuisz zwrócił się także z apelem: Powinniśmy chyba czasami wysilać się na taki trud nie tylko prezentowania naszego punktu widzenia, ale też zrozumienia naszych sojuszników z Zachodu, żeby jeszcze lepiej ich przekonywać do naszego punktu widzenia.
Opracowanie: Kinga Adamczyk