Wstrząsająca relacja mera Irpienia Ołeksandra Markuszyna nt. rosyjskiej agresji. Rosjanie rozstrzeliwali ludzi i rozjeżdżali zwłoki czołgami - mówi mer, cytowany przez portal informacyjny Ukrainska Prawda.
Są martwe kobiety i martwe dzieci na tych 30 proc. powierzchni (miasta), które były pod okupacją. Po wyzwoleniu nasi mieszkańcy powiedzieli mi, że okupanci zaczęli rozdzielać rodziny, mężczyźni zostali zabrani, a dzieci i kobiety zostały. Mężczyzn zabrano, żeby wymieniać ich na jeńców. Tych, którzy im się nie spodobali - to są fakty, są zeznania ludzi - rozstrzelano, tych, którzy nie chcieli być posłuszni, rozstrzelano. Zginęło dziecko, zginęło wielu mężczyzn - powiedział Markuszyn.
Byli jeszcze bardziej okrutni (...), kiedy po rozstrzelaniu rozjeżdżali ciała czołgami. Dopiero kiedy przegoniliśmy tę ohydę, mogliśmy zebrać ludzkie szczątki. Zdzieraliśmy ludzkie zwłoki z asfaltu łopatami - opisywał mer Irpienia.
To kolejne przerażające doniesienia, które nieustannie napływają z Ukrainy. Dziś minister spraw wewnętrznych Arsen Awakow poinformował, że rosyjscy snajperzy mieli ćwiczyć strzelanie, używając do tego żywych tarcz - cywilów z Hostomla. Awakow w komunikatorze Telegram podał, że w jednym z garaży policja znalazła zwłoki 11 cywilów.
Miejscowi mówią, że strzelanie do cywilów, to był trening dla rosyjskich snajperów, którzy następnie wciągali zwłoki do garażu - napisał Awakow.
Z kolei według informacji portalu SPIEGEL Federalna Służba Wywiadu (BND) przechwyciła wiadomości radiowe rosyjskich wojskowych, w których przyznają się do zabójstwa cywilów w Buczy.
"Mają to być wiadomości radiowe odpowiadające lokalizacji ciał znalezionych wzdłuż głównej drogi. Na przykład w jednym z komunikatów radiowych żołnierz miał opisać innemu, że on i jego koledzy zastrzelili osobę na rowerze. Zdjęcie zwłok człowieka z rowerem obiegło cały świat" - czytamy na portalu.
W innym przekazie radiowym mężczyzna mówi: "najpierw przesłuchaj żołnierzy, a potem ich zastrzel".
Z materiałów wynika również, że w okrucieństwa zaangażowani byli członkowie rosyjskich oddziałów najemnych, takich jak "Grupa Wagnera".
Według materiałów BND nie były to ani przypadkowe działania, ani działania pojedynczych żołnierzy, którzy wymknęli się spod kontroli. Wynika z nich, że żołnierze mówili o okrucieństwach tak, jakby opowiadali o swoim codziennym życiu - pisze SPIEGEL.