Na Ukrainie walczy już około 3 tys. rosyjskich skazańców, a około 200 już zginęło. Władze chcą wysłać na wojnę jeszcze 50 tys. - powiedziała w wywiadzie dla niezależnego kanału Możem Objasnit Olga Romanowa, założycielka fundacji Ruś Siedząca.
W celu stworzenia jak największej armii złożonej ze skazanych, Jewgienij Prigożyn (oligarcha, założyciel grupy Wagnera, "prywatnej armii Putina" - PAP) i jego podwładni objeżdżają już nie tylko kolonie karne jak Rosja długa i szeroka, lecz również areszty śledcze w okolicach Moskwy, w których trzymani są podejrzani i oskarżeni, których sprawy karne - w przypadku zwerbowania - są tymczasowo zawieszane - powiedziała Romanowa.
Nie należy się jednak dawać skusić na obietnice dużych pieniędzy - twierdzi. Nie ma żadnych gwarancji, że cokolwiek zostanie wypłacone, a zginąć można nie tylko od ukraińskiej kuli, lecz również od strzału w tył głowy z rąk "wagnerowców", gdyby komuś przyszło do głowy przejście na stronę ukraińską lub próba dezercji.
Z tyłu idą oddziały zaporowe złożone z bardziej doświadczonych bandytów i o tym Prigożyn mówi otwarcie. W przypadku próby dezercji lub ucieczki na stronę wroga czeka ich rozstrzelanie na miejscu - twierdzi założycielka fundacji.
Jak podaje rosyjska Federalna Służba Więzienna według stanu z 1 lipca w koloniach karnych i aresztach śledczych przebywało 426 tys. pełnoletnich mężczyzn, w tym cudzoziemcy, niepełnosprawni i starcy. Wychodzi na to, że w potencjalnym polu zainteresowania Prigożyna jest co ósmy rosyjski skazany - zauważyła szefowa Rusi Siedzącej.
Wypuszczeni z więzienia kryminaliści, którzy nie mają krewnych, a którzy zginą na Ukrainie, mogą nie wrócić nawet w cynkowych trumnach - podkreśliła rozmówczyni kanału Możem Objasnit. Nie będą nawet uwzględnieni w statystykach, a ich ciała nie zostaną pochowane. Wiemy o ciałach, które znajdują się w strefie działań wojennych i nikt nie ma zamiaru ich stamtąd zabierać. Jak dotąd nie mamy informacji, by sprowadzono choćby jedno ciało - dodała.
Jak informowaliśmy, grupa Wagnera miała rekrutować więźniów w kilku koloniach karnych. Za sześć miesięcy służby obiecywali im 200 tys. rubli i "wolność", jeśli tylko wrócą żywi. Wagnerowcy przyznawali jednak, że wróci "około 20 proc." wysłanych na front. Rodziny tych, którzy zginą, mieli otrzymać rekompensatę w wysokości 5 mln rubli.
Początkowo strona rosyjska zaprzeczała, że wagnerowcy rekrutują więźniów. Przedstawiciele Federalnej Służby Więziennej nazwali te doniesienia "bzdurami". Ale później proklemlowski reżyser filmowy Nikita Michałkow w państwowej telewizji opowiadał o Konstantynie Tulinowie, więźniu z kolonii Jabłoniewka, który "heroicznie" zginął w połowie lipca. Według źródeł rosyjskich mediów, Tulinow został zrekrutowany przez grupę Wagnera na początku lipca. Oznacza to, że przed swoją śmiercią nie przeszedł nawet podstawowego dwutygodniowego szkolenia. Według Michałkowa, Tulinow został pośmiertnie ułaskawiony.