Nie miałem nawet sekundy wątpliwości, że nie tylko powinienem, ale muszę tam pojechać – mówi w rozmowie z naszą dziennikarką w Brukseli komisarz ds. rolnictwa Janusz Wojciechowski. Chodzi o bezprecedensowy wyjazd ponad 20 unijnych komisarzy do ukraińskiej stolicy. Został on zaplanowany w przyszłym tygodniu. Kolegium komisarzy będzie prowadzić w Kijowie konsultacje tuż przed unijnym szczytem UE-Ukraina, który również odbędzie się w Kijowie. Ma on ruszyć trzeciego lutego.
Katarzyna Szymańska-Borginion: Przede wszystkim, skąd pomysł wyjazdu całej komisji do Kijowa?
Janusz Wojciechowski: Trudno mi tutaj się wypowiadać za całą KE, ale jest tyle spraw, że rzeczywiście bardzo dobrze, że będzie możliwość takiej rozmowy w Kijowie. Poza tym myślę, że to jest ważny polityczny sygnał solidarności z Ukrainą całej KE. Wyjazd bezpośrednio do Kijowa, do ogarniętej wojną Ukrainy jest niezależnie od treści samych rozmów ważnym sygnałem politycznym, sygnałem poparcia. To też ma pewne symboliczne znaczenie.
Jedziecie wspólnie? Wszyscy razem?
Nie mogę mówić o technicznych szczegółach. To jest wyjazd do kraju, gdzie toczy się wojna. Chodzi o względy bezpieczeństwa. Ja sam nie znam wszystkich okoliczności. To jest szczególny wyjazd. Czy się boję? To jest nasz obowiązek tam pojechać. To jest mój obowiązek i ja go wykonuję. Trudno sobie wyobrazić zresztą, żeby komisarz z Polski nie pojechał na Ukrainę wtedy, kiedy będą tam inni przedstawiciele, inni członkowie KE. Więc nawet jeżeli przez moment miałem wątpliwości to wiedziałem też, że nie tylko powinienem, ale muszę tam pojechać.
Cała KE pojedzie, czy może ktoś się wyłamał?
Nie wiem jaki jest ostateczny kształt delegacji.
Węgierski komisarz?
Tego nie wiem. Proszę go bezpośrednio zapytać.
Każdy komisarz pojedzie na Ukrainę z konkretną propozycją ze swojej dziedziny?
Mogę mówić tylko o tym, co należy do moich kompetencji. A więc sprawy rolnicze, sprawy związane z handlem artykułami rolnymi. To jest trudny obszar. UE pomagając Ukrainie poszła na daleko idące ułatwienia dla strony ukraińskiej w handlu artykułami rolnymi. Korytarze solidarnościowe, pomoc w eksporcie ukraińskiego zboża. To zresztą okazało bardzo dużym sukcesem. Czyli, przywrócony został eksport z Ukrainy, który na początku wojny był niemal zupełnie zablokowany.
Co Ukraina musi jeszcze zrobić, żeby się dostosować do Unii Europejskiej w dziedzinie rolnictwa?
Oczywiście musi podwyższyć standardy produkcyjne. Np. jeśli chce eksportować produkty w przyszłości, produkty mięsne, to musi poprawić dobrostan zwierząt, musi spełniać takie standardy, jakie są wymagane od europejskich producentów.
A nie uważa pan, że rolnictwo będzie największą przeszkodą w tej integracji? W ewentualnym wstąpieniu Ukrainy do UE? Jak pan sobie wyobraża dopłaty dla ukraińskich rolników? Tam są olbrzymie gospodarstwa, i ci rolnicy staną się wręcz milionerami dzięki unijnym subwencjom.
Bardzo trafnie, że zwraca pani na to uwagę. My prowadzimy politykę, która sprzeciwia się takiej nadmiernej koncentracji ziemi. I to na pewno będzie dziedzina do dyskusji.
Jeżeli teraz są już problemy ze zbożem, czy z drobiem ukraińskim, to co się stanie, jeśli Ukraina wejdzie do UE? Czy to dla nas byłoby korzystne? Czy trzeba zaproponować Ukrainie jakieś dłuższe okresy przejściowe?
Myślę, że wyobrażenia o potędze ukraińskiego rolnictwa są mocno przesadzone. To znaczy Ukraina jest bardzo dużym eksporterem zbóż rzeczywiście, ale rynki światowe na zboże są otwarte, tych zbóż naprawdę bardzo potrzeba i nawet kukurydza zawsze płynęła z Ukrainy, także do Polski. Jest taka potrzeba. Natomiast Ukraina nie jest wielkim producentem mięsa. Zresztą tam w ostatniej dekadzie ta produkcja się zmniejszyła. Podobnie jak mleka. Ukraina będzie również wielkim rynkiem na produkty spożywcze.
Rolnicy polscy narzekają na to, że zboże z Ukrainy zostaje w Polsce.
Niezależnie od wizyty w Kijowie chcemy podjąć tę sprawę na najbliższym posiedzeniu, jeszcze przed wyjazdem do Kijowa. To będzie posiedzenie Rady ds. rolnictwa 30 stycznia. Jestem w kontakcie z panem wicepremierem Kowalczykiem. Polska zwróciła się do Komisji Europejskiej i do rady o wprowadzenie punktu związanego z importem zbóż. Ale to nie tylko zboża, ale też rośliny oleiste. I mięso. Głównie drobiowe.
Co konkretnie pan zaproponuje?
Jeśli chodzi o Polskę, to rzeczywiście pojawiły się nadmierne ilości ukraińskiego zboża. Myślę, że to, co rozważamy w tej chwili, to jakiś system pomocy dla rolników, którzy ponieśli z tego tytułu straty.