Andrzej Duda będzie rozmawiał w poniedziałek z sekretarzem generalnym NATO o rakiecie, która spadła pod Bydgoszczą. Prezydencki minister Marcin Przydacz podkreślił, że w sprawie incydentu, który wciąż budzi wiele wątpliwości, "podejmowane będą działania dyplomatyczne". Jednocześnie Przydacz zaznaczył, że nie będzie na razie decyzji personalnych ani w wojsku, ani w MON.
Dzisiaj pan prezydent będzie rozmawiał z sekretarzem generalnym NATO, jesteśmy także w kontakcie z naszymi amerykańskimi sojusznikami, będziemy o tej sytuacji rozmawiać - mówił w RMF FM Marcin Przydacz, odnosząc się do zamieszania związanego z rosyjską rakietą Ch-55, którą znaleziono pod Bydgoszczą.
O czym konkretnie Duda będzie rozmawiał ze Stoltenbergiem, jeszcze nie wiadomo. Nie jest też do tej pory jasne, jaką wiedzę na temat incydentu posiadają sojusznicy natowscy. Szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego gen. Rajmund Andrzejczak przyznał niedawno, że na ostatnim posiedzeniu szefów sztabów 31 państw NATO temat rosyjskiej rakiety nie był poruszany.
Przydacz twierdzi, że dalsze ustalenia w tej sprawie mają doprowadzić do sformułowania "odpowiedniej reakcji dyplomatycznej na odcinku wschodnim". Wcześniej jednak konieczne jest ustalenie, skąd dokładnie przyleciał pocisk i dlaczego trafił na terytorium państwa niezaangażowanego w żadne działania zbrojne - tłumaczył prezydencki minister.
27 kwietnia MON poinformowało, że w Zamościu, ok. 15 km od Bydgoszczy, znaleziono szczątki niezidentyfikowanego obiektu wojskowego. Podkreślono, że sytuacja nie zagraża bezpieczeństwu mieszkańców. Prokuratura Okręgowa w Gdańsku wszczęła w tej sprawie śledztwo.
Dzień później Dowódca Operacyjny RSZ gen. broni Tomasz Piotrowski poinformował, że "trwają intensywne dochodzenia" w tej sprawie. Jak wskazał, chodzi o ustalenie, w jaki sposób sprzęt mógł się tam znaleźć i jakie jest jego pochodzenie. Gen. Piotrowski nawiązał też do wydarzeń z połowy grudnia ub.r., gdy Rosjanie przeprowadzili jeden ze zmasowanych ataków powietrznych na Ukrainę, wskazał też na próby działań psychologicznych podejmowanych przez Rosję.
Fakt, że od 16 grudnia 2022 roku do kwietnia 2023 rosyjski pocisk Ch-55 przystosowany do przenoszenia ładunków jądrowych leżał w lesie i nie był przedmiotem szeroko zakrojonych poszukiwań polskich służb, budzi duże wątpliwości w kontekście komunikacji na linii Wojsko Polskie-MON i każe zadać pytania o to, czy i kto mógł zataić kluczowe dla krajowego bezpieczeństwa informacje.
Co więcej, Mariusz Błaszczak w swoim oświadczeniu z 11 maja oskarżył Dowódcę Operacyjnego o niedopełnienie obowiązków i brak odpowiedniej informacji przekazanej do ministerstwa tuż po tym, gdy rakieta spadła na terytorium Polski.
Dzień później, gen. Piotrowski opublikował apel, w którym zwrócił się o "rozsądek" i zapanowanie nad emocjami, które mogą stać się pożywką dla głównego przeciwnika, czyli Rosji.
MON przekazał również raport prezydentowi Dudzie i premierowi Morawieckiemu. Dokument wskazywał na wyraźne zaniedbania Dowódcy Operacyjnego Sił Zbrojnych.
Kwestia bezpośredniej odpowiedzialności za zamieszanie i nieporozumienia w sprawie groźnego incydentu pozostają ciągle niewyjaśnione. Na razie nie należy spodziewać się w związku z tym żadnych decyzji personalnych. Do Pałacu Prezydenckiego nie trafiły żadne wnioski o dymisje, ani w wojsku, ani w rządzie - zaznaczył w poniedziałek Marcin Przydacz.