Grupa działających w Polsce białoruskich opozycjonistów twierdzi, że planuje zamach stanu na reżim Aleksandra Łukaszenki. Plan ma zostać wykonany "we właściwym czasie".
Działająca w Polsce partyzancka grupa oporu BYPOL szkoli oficerów i aktywnie sabotuje Kreml w jego wojnie z Ukrainą. Wszystko to w ramach przygotowań do zamachu stanu przeciwko reżimowi w Mińsku.
Opracowaliśmy plan i wprowadzimy go w życie we właściwym czasie - powiedział belgijskiej telewizji VRT były białoruski oficer Alaksandr Azarau.
Jego zdaniem, porażka Władimira Putina na Ukrainie jest konieczna, aby osłabić reżim Łukaszenki.
Bez Putina nie ma Łukaszenki - powiedział. Jeśli Ukrainie uda się przeprowadzić skuteczną ofensywę, Putin nie będzie miał już czasu dla Białorusi - dodał.
Azarau powiedział, że grupa dopuszcza się aktów sabotażu przeciwko Rosji, próbując pomóc Kijowowi w wojnie, atakując rosyjskie samoloty, uszkadzając linie kolejowe i szkoląc białoruskich ochotników walczących u boku sił ukraińskich. W lutym 2023 roku ugrupowanie przyznało się do ataku dronem, w wyniku którego poważnie uszkodzony został rosyjski samolot wojskowy pod Mińskiem.
Azarau, były urzędnik białoruskich służb bezpieczeństwa, powiedział, że zrezygnował ze swojej pracy po tym, jak "był świadkiem fałszerstw wyborczych w wyborach prezydenckich w 2020 r. i brutalnego stłumienia protestów, które po nich nastąpiły". Uciekł na Ukrainę i ostatecznie do Polski, skąd prowadzi BYPOL.
15 lutego białoruski sąd skazał go zaocznie wraz z pięcioma innymi byłymi funkcjonariuszami organów ścigania za "podżeganie do nienawiści społecznej, spiskowanie mające na celu przymusowe przejęcie władzy oraz utworzenie grupy ekstremistycznej". Azarau otrzymał najsurowszy wyrok - 25 lat więzienia i wysoką grzywnę w wysokości około 123,5 tys. dolarów.
Łukaszenka, który rządzi Białorusią od 1994 r., niedawno potwierdził, że w 2025 r. ponownie będzie walczył o reelekcję.